Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 października 2012

Marta Figluje z kosmetykami Anatomicals




Witajcie

Jak doskonale wiecie uwielbiam odrobinkę luksusu. Jednak kocham również kosmetyki ciekawe i oryginalne, a także cenię humor i niecodzienne rozwiązania. Wszystkie te cechy sprawiły, że zostałam zauroczona marką ANATOMICALS, która zaczyna podbijać polski rynek.

Wystarczy spojrzeć na opakowania tych kosmetyków, aby poczuć ich moc kuszenia. Na pewno się ze mną zgodzicie. Kolory, kształty i napisy – to wszystko składa się na niezwykły wizerunek firmy, którą pragnę Wam dzisiaj odrobinkę przybliżyć i zachęcić Was do jej odkrycia.



Opowieść rozpocznę od mydła do rąk (tak, ktoś kiedyś chciał przeczytać taką recenzję) o zapachu grapefruit-mandarynka: wstrząśnięte i mieszane, Anatomicals hand soap. Mydło zamknięte jest w 300 ml kanciastej, żywo pomarańczowej butelce plastikowej z dozownikiem. Już opakowanie mówi nam bardzo wiele – jest zupełnie nietypowe, oryginalne, kuszące kolorystyką i zabawnym opisem.

Czytamy: Whole lotta shakin' goin' on <Wszyscy tym potrząsają!> (jak w słowach piosenki) i sięgamy pełni ciekawości i to tej zupełnie nieskrywanej, która wypływa z ukrytej, dziecięcej części naszej natury (a tylko głupiec się do niej nie chce przyznać). 



Butelka jest wykonana z tworzywa nadającego się do recyklingu, co mnie osobiście bardzo przypadło do gustu. Nareszcie możemy znaleźć firmy, które potrafią intrygować, a zarazem produkować mądrze i z ogromną ekologiczną świadomością. Dodatkowo butelkę ogląda się jak komiks, co jest oryginalnym zabiegiem marketingowym, który idealnie trafia w gust ludzi ciekawych. 

Mydło ma postać gęstego, żółtego żelu o niezwykłym, wprost odurzającym zapachu. Jest to aromat czysty, a jednocześnie ogromnie egzotyczny, taki, któremu oprzeć się nie można. Jednym słowem pachnie zachwycająco, niczym świeże owoce, dojrzałe i przesycone słońcem. Przyjemność stosowania jest więc wielka, tym bardziej, że zapach długo utrzymuje się na skórze, co sama uwielbiam, zwłaszcza w tak kuszącym wydaniu. 



Przed wylaniem zbyt dużej ilości mydła chroni dozownik z pompką, który odmierza niewielką, aczkolwiek w zupełności wystarczającą ilość mydła. Żel ładnie się pieni, dokładnie myje (sprawdzane w kilku okolicznościach) i nie wysusza skóry, nie podrażnia – co podkreślam z mocą i uznaniem. Skóra staje się miękka i przyjemna w dotyku, co zawdzięczamy zawartym w kosmetyku olejkom.

Jednym słowem, jest to produkt który można stosować z przyjemnością, a zarazem z uśmiechem i pewnym zadowoleniem, jeśli tylko rozumiecie moc, tak uroczych opakowań i dobrej jakości kosmetyków. I to wcale nie jest tylko zwykłe mydło – moim zdaniem do zwykłości, jest mu zupełnie nie po drodze…

 

Od producenta:


Nie bądź okrutna dla swoich łapek! Po myciu naczyń czy po beztroskiej zabawie z pieskiem do pielęgnacji dłoni używaj mydła, którego aromatowi nie sposób się oprzeć. Ten niepowtarzalny zapach utwierdzi cię w przekonaniu, że tego płynu zwyczajnie nigdy nie może Ci zabraknąć. Szybko odwiedź więc stronę internetową ANATOMICALS i zaopatrz się w to bajeczne mydło.
Zrób zapas i wystarczy.

Mydło Mandarynka i Grapefruit zapewni nie tylko doznania zapachowe, ale także delikatną pielęgnację Twoich dłoni. Już jedno mycie usunie zanieczyszczenia nie naruszając naturalnej warstwy ochronnej Twoich dłoni. Olejki zapachowe z mandarynki i grapefruita pobudzą Cię do działania i przyjemnie odświeżą. Produkt nie zawiera dwuetanoloaminy i parabenów, co czyni go odpowiednim do częstego stosowania.



INCI: Aqua (water), Sodium Laureth Sulphate, Cocamidopropyl Betaine, Glicerin, Sodium Chloride, Decyl Glucoside, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Parfum (fragrance), Citrus Paradisi (Grapefruit ext), Citrus Nobilis (Mandarin oil), Citric Acid, Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI 19140 (Yellow 5), CI 16255 (Red 4), Limonene, Citral, Geraniol.
Pojemność: 300 ml.
Cena: 19,00 zł.




Jeśli szukacie odmiany, kosmetyku dobrego jakościowo, a zarazem bajecznie pachnącego i obdarzonego humorem, serdecznie polecam Wam markę Anatomicals. Sama jestem pod wrażeniem wielkim, a jednocześnie szczerze rozbawiona i przyjemnie zadowolona. Mam nadzieję, że i na Was kosmetyki te zrobią ogromne wrażenie. 

A to jeszcze przed Wami: :) :)


I jak się Wam podobają te kosmetyki?
A może już znacie markę Anatomicals?
Zapraszam do rozmowy…


środa, 17 października 2012

Tokyo Lift - maseczka profesjonalna




Witajcie

Dzisiaj kolejny post z serii maseczki moje ukochane, czyli co kryje moja wielka kosmetyczka. Oprócz ogromu saszetek, które zakupiłam w celach testowania i tagu październikowego Maliny mam też w kosmetyczce maseczkę liftingującą z serii Tokyo Lift Dr Irena Eris. Kosmetyk ten jest ze mną od dłuższego czasu po pierwsze dlatego, że maseczka jest niezwykle wydajna, a po drugie ze względu na fakt, że tak silny zabieg liftingujący wykonuję nie częściej niż raz na tydzień. Dla mnie jest to maseczka idealna, jednakże nie do ciągłego stosowania.



Maseczka zamknięta jest w typowej, ładnej tubie ze srebrną nakrętką. Ma pojemność 75 ml, gęstą, kremową konsystencję i lekko różowawy kolor. Zapach jest nieszczególny, przynajmniej mnie zupełnie nie przypadł do gustu. Na szczęście bardzo szybko po aplikacji znika, więc nie jest uciążliwy. Jak widzicie, nie każdy mój ulubieniec musi koniecznie zniewalać zapachem (chociaż takie zdecydowanie bardziej lubię). 



Maskę bardzo łatwo wsmarowuje się w skórę, wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby zaaplikować na twarz, szyję i dekolt, gdyż takie jest jej przeznaczenie. Nie powoduje podrażnień, nie szczypie i nie zasycha, dlatego pod tym względem jest doskonała. Po dziesięciu minutach resztę zmywa się tonikiem. Maska podobnie jak serum pozostawia twarz gładką, ale również lśniącą, dlatego stosuję ją zawsze na noc.



Do zalet maski należy też szereg innych cech. Nie pozostawia tłustej warstwy, bardzo ładne napina skórę, jednak bez uczucia ściągania czy nadmiernego naciągnięcia. Twarz błyskawicznie odzyskuje ładny koloryt, a także staje się wygładzona i jednocześnie sprężysta. Najbardziej widoczne efekty zauważam na szyi, a także w okolicach oczu. Jednym słowem jest to bardzo dobra maseczka dla skóry dojrzałej i potrzebującej efektywnego liftingu.



Polecam ją tylko osobom o cerze dojrzałej, która potrzebuje zastrzyku witalności. Skóra w widoczny sposób zostaje napięta i wygładzona, a także nawilżona. Mając wrażliwą i delikatną skórę, wystarczy mi taki zabieg wykonywać raz w tygodniu, a efekty są widoczne przez wiele dni. Bardzo ją lubię i naprawdę polecam, z zaznaczeniem, że jest to kosmetyk zdecydowanie bardziej profesjonalny i przeznaczony dla określonej grupy kobiet. 



Od producenta: 


Kolagenowa maska liftingująca na twarz, szyję i dekolt TOKYO LIFT
Maska skutecznie działa antyrodnikowo z naukowo oznaczoną siłą RPF* (Radical Protection Factor) - 55,1 x 1017. Zaawansowane japońskie aktywatory gwarantują wygładzenie zmarszczek i redukcję oznak zmęczenia. Proteiny ze słodkich migdałów odżywiają naskórek i zwiększają napięcie skóry, która staje się świeża, elastyczna i wypoczęta. Witamina C, zamknięta w innowacyjnych otoczkach, pobudza syntezę kolagenu, a witamina E wbudowuje się w struktury cementu międzykomórkowego naskórka ujędrniając skórę i przywracając jej odpowiednie napięcie. 



Polecana dla skóry po 30 roku życia na twarz, szyję i dekolt. Stosować 2-3 razy w tygodniu w zależności od potrzeb, rano lub wieczorem. Niewielką ilość maski nanieść na umytą skórę i pozostawić do wchłonięcia. Po upływie 8-10 minut niewchłonięty nadmiar maski zmyć odpowiednim tonikiem Cleanology.
*RPF – faktor mierzący siłę działania antyrodnikowego kremu. RPF 55,1 x 1017 oznacza, że 1g kremu neutralizuje 55,1 x 1017 aktywnych wolnych rodników.

Działanie:
  • wygładzające
  • ujędrniające
  • stymulujące produkcję kolagenu I i II
  • przeciwrodnikowe
  • odżywcze


Składniki aktywne: dynia (Hydrolyzed Cucurbita Pepo Seedcake, Pumpkin), hialuronian sodu, hydrogenated lecithin, kwercetyna (perłowiec japoński, Sophora Japonica), proteiny sojowe (Soybean Protein), proteiny ze słodkich migdałów (Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract, Sweet Almond), witamina C (Sodium Ascorbate, askorbinowy kwas), witamina E (tokoferol).

Składniki INCI: Aqua, Sorbeth-30, Lanolin, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Isononyl Isononanoate, Polysilicone-11, Sodium Polyacrylate, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Hydrolyzed Soy Protein, Hydrolyzed Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seedcake, BHA, Propylene Glycol, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Butylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Hydrogenated Lecithin, Tocopherol, Hydroxyethylcellulose, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Soy Protein, Caprylyl Glycol, Silica Dimethyl Silylate, Glyceryl Oleate, Quercetin Caprylate, Methylparaben, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Ethylparaben, Butylparaben, Hexylene Glycol, Propylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Citronellol, Linalool, Limonene, Benzyl Benzoate, CI 17200.
Pojemność: 75 ml
Cena: 75,00 zł.



A jakiego typu maseczek potrzebuje Wasza skóra?
Zapraszam do rozmowy…

niedziela, 14 października 2012

Malinowe niespodzianki...




Witajcie


Wczoraj przedstawiałam Wam jedną z moich ulubionych maseczek marki BANDI, dzisiaj chciałam Wam natomiast opowiedzieć o tej samej marce, którą cenię i bardzo lubię, jednak już nie będzie o maseczce, której kupić nie można, ale o kremie.

Krem ten dostałam w prezencie od Maliny, i chciałam jej ogromnie podziękować za spełnienie jednego z moich marzeń. Jest to bowiem krem serii EcoSkin Care, której nie miałam jeszcze okazji poznać (jako jedynej) i był priorytetem na mojej liście życzeń wielkich. Dzięki tej niezwykłej dziewczynie, która postanowiła mnie wyróżnić, stałam się jego dumną posiadaczką i szczęśliwą użytkowniczką. Malinko – ukłony głębokie, jesteś niesamowitym Mikołajem, na każdy dzień roku. Mam nadzieję, że będę kiedyś mogła się odwdzięczyć.



Krem kojący EcoSkin Care BANDI 


Krem zamknięty jest w plastikowej, typowej dla marki butelce z dozownikiem i korkiem o pojemności 50 ml. Jako wyróżnik, jego szata graficzna jest zielona, co nadaje buteleczce bardzo ładnego i charakterystycznego dla marki wyglądu. Jest to krem kojący przeznaczony dla cery delikatnej, nadwrażliwej i skłonnej do podrażnień (czyli mojej i dlatego tak bardzo chciałam go poznać). 



Krem ma kolor jasnego fluidu, ni to beżowy ni ciemnokremowy, co zdecydowanie wyróżnia go spośród innych kosmetyków marki. Początkowo byłam ogromnie zdumiona tym kolorem, tym bardziej, że przez to wymaga bardzo dokładnego wsmarowania w skórę. Ma lekkie działanie bielące, dzięki czemu bardzo dobrze wyrównuje koloryt skóry, a jednocześnie nadaje się pod makijaż. Moim zdaniem, ma także działanie lekko matujące, zaletą jest też lekka i nietłusta konsystencja. 



Komfort używania jest niesamowity – nie powoduje podrażnienia, mrowienia czy pieczenia, dzięki czemu jest po prostu doskonały. Bardzo rzadko się zdarza, że po użyciu kremu nie czuję chwilowego dyskomfortu, tutaj jednak jest naprawdę znakomicie. Jedynym maleńkim mankamentem jest fakt, że mając ciemną karnację po użyciu kremu zauważam delikatne podkreślenie skórek, które zawsze tworzą mi się w okolicy nosa i ust. 



Zapach kremu jest niezwykle przyjemny, ale trudny do jednoznacznego określenia. Kojarzy się kwiatowo i ciepło, jest jednak równocześnie świeży i delikatny. Myślę, że większość z Was będzie nim pozytywnie zaskoczona. 



Krem jest dla mnie bardzo dobrym kosmetykiem, ze względu na potrzeby mojej delikatnej i wrażliwej skóry. Po raz kolejny miałam okazję przekonać się, że marka Bandi ma w swojej ofercie kosmetyki bardzo dobre, przyjemne w użytkowaniu i przeznaczone dla cery problematycznej i nadwrażliwej. 



Jestem ogromnie zadowolona z efektów, moja twarz dzień po dniu staje się bardziej pogodna, skóra nie jest narażona na podrażnienia, dzięki czemu zyskuje ładny naturalny kolor i zdrowy wygląd. Stosuję go na dzień, wieczorem sięgając po inny preparat o działaniu mocno nawilżającym i liftingującym. Ten duet sprawdza się bardzo dobrze.




Od producenta:

EcoSkin Care to linia oparta na kompleksie EcoSkin, który działa stymulująco na mechanizm obronny skóry. Kompleks zawiera cenne probiotyki (Lactobacillus Casei oraz Lactobacillus Acidophilus) i prebiotyki (oligosacharydy), które odbudowują korzystną mikroflorę na powierzchni skóry, przywracając jej naturalną równowagę. Przeznaczone do pielęgnacji cery szczególnie delikatnej, nadwrażliwej, podrażnionej i poddanej działaniu drażniących zabiegów kosmetycznych lub leczeniu dermatologicznemu.

Lekki, nietłusty i niezapychający porów krem o wysokim standardzie ochrony przeciwsłonecznej. Przeznaczony do pielęgnacji cery szczególnie delikatnej, nadwrażliwej, podrażnionej i poddanej działaniu drażniących zabiegów kosmetycznych lub leczeniu dermatologicznemu.



Dzięki probiotykom i prebiotykom łagodzi podrażnienia i reakcje alergiczne oraz zwiększa odporność skóry na zewnętrzne czynniki drażniące.
- zawiera stabilny filtr UV;
- zapewnia ochronę przed promieniami UVA i UVB na ponad 8 godzin;
- świetnie się rozprowadza nie pozostawiając uczucia lepkości ani tłustej warstwy;
- niebielący;
- zbliżony do naturalnego odcienia skóry, dzięki czemu wyrównuje jej koloryt;
- stymuluje wzrost prawidłowej mikroflory skóry;
- intensywnie nawilża i koi skórę suchą i swędzącą;
- chroni przed fotostarzeniem;
- opóźnia proces starzenia poprzez redukcję wolnych rodników;
- nadaje się pod makijaż.



Składniki aktywne:
Stabilny układ filtrów UVA i UVB, Alpha-glucan Olichosaccharide, Polymnia Sonchifolia Root juce, Maltodextrin, Lactobacilius, Galusan epigalokatechiny, Masło Shea.

Składniki INCI: Aqua/Water, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Methylene Bis-Benzotriazoyl Tetramethylbutylphenol, Glyceryl Stearate, Ethylhexyl Palmitate, Propylene Glycol, Decyl Cocoate, Octyldodecanol, Titanium Dioxide, Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Ceteareth-20, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Polymnia Sonchifolia Root Juice, Maltodextrin, Lactobacillus, Propyl Gallate, Gallyl Glucoside, Epigallocathechin Gallatyl Glucoside, Ceteareth-12, Magnesium Aluminum Silicate, Inulin Lauryl Carbamate, Disteardimonium Hectorite, Sorbitan Isostearate, Di-PPG-3 Myristyl Ether Adipate, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Cetyl Palmitate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Diethylhexyl Syringylidene Malonate, Caprylic/Capric Triglyceride, Manganese Oxide, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Propylene Carbonate, Parfum/Fragrance, Alpha – Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronnellol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, D-Limonene, Linalool.
Pojemność: 50 ml
Cena: 52,00 zł.



Znacie inne kremy przeznaczone do pielęgnacji skóry wrażliwej?
A jaki krem dla Was jest najlepszy?
Zapraszam do rozmowy…



Zapraszam do konkursu:


Chciałam Was jeszcze bardzo serdecznie zaprosić i zachęcić do udziału w konkursie organizowanym przez markę Balneokosmetyki Malinowy Zdrój. Na temat tej wspaniałej linii kosmetyków, które mnie zachwyciły możecie przeczytać tutaj:
- http://martafigluje.blogspot.com/2012/09/doskonaosc-na-niedoskonaosci-krem.html
- http://martafigluje.blogspot.com/2012/09/kosmetyki-z-malinowego-zdroju.html 



Regulamin: http://www.balneokosmetyki.pl/pl/i/Wideo-Konkurs/31


sobota, 13 października 2012

Koktajlowa Maseczka Urodzinowa Bandi




Witajcie

Pocieszenia ciąg dalszy, w myśl Tagu Maliny, że październik jest miesiącem nauki systematycznego stosowania maseczek. Mimo dość dużych zakupów drogeryjnych, postanowiłam dzisiaj pokazać Wam jedną z moich ulubionych maseczek, która niestety jest już na wykończeniu, a dokupić jej już nie można. A wielka szkoda, bo produkt ten jest naprawdę znakomity i czynić cuda potrafi.

Mowa o maseczce marki BANDI pod wdzięczną nazwą: Koktajlowa Maseczka Urodzinowa. Firma wydała limitowaną edycję tego kosmetyku, a ja miałam szczęście i przyjemność, znaleźć się w gronie szczęśliwych posiadaczy tego ciekawego kosmetycznego prezentu. 
I poziomki, wyobraźcie sobie, że mój zakątek jeszcze potrafi cieszyć oko...



Koktajlowa Maseczka Urodzinowa BANDI: 


Maseczka jest przezroczystym, delikatnie i zmysłowo pachnącym żelem o działaniu zbliżonym do serum. Zamknięta jest jak większość kosmetyków marki w plastikowej buteleczce z dozownikiem i korkiem o charakterystycznym kształcie. Jeśli znacie markę wiecie, że wszystkie kosmetyki BANDI mają te specyficzne kształtne opakowania (z wyjątkiem serii, którą nazywam koronkową :)).



Maseczkę stosuje się tak jak serum – na dwie trzy godziny przed zrobieniem makijażu, i wyjściem, toteż ma ona działanie skoncentrowane. Nakładamy czekamy 15 minut i zmywamy. Aplikacja jest łatwa, chociaż żel jest zawsze ciut trudniej nakładać niż maski kremowe. Zapach jest na tyle przyjemny, że nałożenie preparatu od razu staje się przyjemnością. Po zmyciu maseczki efekty są bardzo widoczne, przynajmniej na mojej skórze, która jak wiecie jest bardzo delikatna.



Efekt pierwszy to zwężenie porów, bez jakiegokolwiek uczucia ściągnięcia, co ma dla mnie znaczenie priorytetowe. Po drugie świetne nawilżenie twarzy, co umożliwia nakładanie makijażu bez dodatkowej konieczności wklepywania kremu czy bazy. I po trzecie, efekt rozświetlenia i odżywienia twarzy, nie jako tłustej paskudnej powłoki, ale naturalnego i czystego blasku, co cenię zwłaszcza w tak szare i paskudne dni, jak dzisiejszy. Oczywiście satynowa gładkość jest tutaj pewnikiem, a dzięki temu każdy makijaż wygląda bardzo dobrze.



Taka maseczka, którą sama nazywam swoim serum naprawczym jest genialnym pomysłem dla kobiet, które mają mało czasu, albo żyją szybko i nieprzewidywalnie. Daje możliwość szybkiej regeneracji skóry i nadania jej zdrowego, ładnego wyglądu. Za to lubię ją ogromnie i jeśli tylko znowu będzie dostępna, na pewno po nią sięgnę. 



Od producenta:


Maseczka jest idealna dla każdego typu cery, doskonale usuwa objawy zmęczenia nadając skórze blasku.
Intensyfikuje oddychanie międzykomórkowe oraz ułatwia usuwanie toksyn ze skóry dzięki czemu odzyskuje ona ładny, zdrowy koloryt.
Jest to kosmetyk idealny przed imprezą, natychmiast poprawia wygląd skóry. Cera staje się bardziej promienna, gładka i wypoczęta!
Maseczka w wersji limitowanej.



Składniki INCI: Aqua, Glycerin, Propylene Glycol, Hydrolyzed Soy Protein, Carbomer, Menthol, Polysorbate 20, Trideceth-9, Ethylhexanoate triethanolamine, Parfum, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, 2(4-tert-Butylbenzyl) Propionaldehyde, Benzyl Salicylate, Citronellol, d-Limonene, Linalool, Hydroxymethyl=pentylcyclohexenecarboxaldehyde, CI 42090.
Pojemność 75 ml



I jak się Wam podoba taka inna maseczka?
Znacie już markę Bandi?
Pozdrawiam i zapraszam do rozmowy…


czwartek, 11 października 2012

Pod znakiem wody - Aqua Therapy Miraculum




Witajcie

Pogoda za oknem okropna, zimno, mokro i wieje, a człowiek ma wszystkiego dość i najchętniej wskoczyłby pod kołderkę i wstał gdzieś w okolicach marca. Ten człowiek to ja, istotka nie znosząca zimna (czyli temperatury poniżej + 20 st. C), gardząca szarością i wykazująca silne oznaki chwiejności nastroju, znacząco przechylającego się w stronę chandry. Nie jest to ani miłe, ani przyjemne, dręczę więc otoczenie swoimi kaprysami, doskonale zdając sobie sprawę, że wiele osób byłoby szczęśliwych, gdybym w ten zimowy letarg zapadła.

Otępienie już blisko, jednak skrobnąć kilka słów wypada, raz ze względu na Waszą stałą obecność (dziękuję cudnie), jak i potrzebę gimnastyki dłoni (zawsze ciut cieplej). Również silne postanowienie uczestnictwa w maseczkowym szaleństwie, zobowiązuje. I jak się zapewne domyślacie dzisiaj będzie notka o maseczce. Tym razem jedna z moich ulubionych firm, czyli Miraculum i maseczka SOS błyskawicznie nawilżająca pod wdzięczną nazwą Aqua Therapy (od razu kojarzy mi się nazwa Aqua de Vida, z ostatniego odcinka przygód słynnego Jacka). 



Maseczka z przeznaczeniem na twarz, szyję i dekolt z kwasem hialuronowym ma za zadanie wygładzenie, nadanie elastyczności i nawilżenie skóry. Przeznaczona jest do skóry: suchej, odwodnionej, zmęczonej i wrażliwej (zobaczcie, nawet wiedzą, jaką właśnie posiadam). Zamknięta jest w podwójnej saszetce o pojemności 2x6 ml. Ma konsystencję białego kremu i delikatny kremowy zapach. Cóż nie uwodzi, ale także nie odrzuca, co można potraktować jako neutralny, przyjemny zapach, o którym szybko zapominamy.



Jedna saszetka wystarcza w zupełności na dokładne pokrycie maską wyznaczonych partii ciała – sama zawsze wsmarowuję wszystko, a jak zostaje to także w łapki. Tym razem nie zostało. Po 15 minutach maseczkę trzeba usunąć płatkiem lub wklepać. Ja przecieram delikatnie tonikiem, bo nienawidzę tych resztek na twarzy. Maseczka nie szczypie, nie podrażnia, nawet nie piecze, co zaliczam na ogromny plus tego kosmetyku. Delikatna i kremowa, za co wielkie pochwały należeć się muszą :).



Skóra po aplikacji faktycznie staje się elastyczna i wygładzona, bez uczucia ściągnięcia (nienawidzę), nawilżona, ale nie tłusta. Pozostawia skórę miłą w dotyku i wyraźnie napiętą, ale absolutnie nie naciągniętą. Największy efekt zauważyłam na szyi, i bardzo mi się to spodobało. Mogę ją więc swobodnie zaliczyć do maseczek ekspresowych bardzo dobrych, którą mogę z czystym sumieniem polecić osobom potrzebującym zastrzyku nawilżenia i wygładzenia.

OD PRODUCENTA:

 

Maseczka SOS błyskawicznie nawilżająca z kwasem hialuronowym

Dzięki zawartości kwasu hialuronowego maseczka błyskawicznie i głęboko nawilża suchą skórę, odżywia ją i regeneruje. Preparat wygładza zmarszczki, poprawia jędrność i elastyczność naskórka, ma działanie łagodzące. Natychmiast po zabiegu skóra pozostaje optymalnie nawilżona i elastyczna, uzyskuje świeży i wypoczęty wygląd. Maseczka polecana jest osobom ze skórą suchą i odwodnioną, także osobom przebywającym  w klimatyzowanym pomieszczeniu.



EFEKTY STOSOWANIA:
  • optymalnie nawilżona skóra
  • aksamitnie gładka i elastyczna
  • zdrowy i atrakcyjny wygląd
Testowana dermatologicznie
Składniki (INCI): Aqua, Alcohol Denat, Dimethicone, Dimethicone Crosspolymer, Saccharide Isomerate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cyclopentasiloxane, Sodium Hyaluronate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.
Pojemność: 2x6 ml
Cena: ok. 3 zł.




Jak widzicie zdjęcia typowo deszczowe…
A jak Wasze samopoczucie?


wtorek, 9 października 2012

W objęciach słońca... - Bikor i Ziemia Egiptu




Witajcie

Czy wiecie kiedy kobieta jest szczęśliwa? Tak, już słyszę szum myśli i potok odpowiedzi, ale ja sądzę, że kobieta jest szczęśliwa wówczas, kiedy dostaje prezent. A ideą prezentu jest jego opakowanie. Wyobraźcie więc sobie, że dostajecie dużo pudełko, zgrabnie oklejone i opisane, a po jego otworzeniu wyciągacie z ochronnych foli dużą wdzięcznie zaklejoną torbę. Wewnątrz torby znajduje się mniejsza torebeczka, oczywiście również delikatnie zamknięta…

Tak ciekawość jest wielką zaletą kobiet, a umiejętność takiego zapakowania prezentu, aby tę ciekawość wzmocnić, to już mistrzostwo. Docieramy więc do mniejszej torebeczki, w której odnajdujemy śliczne, błyszczące pudełeczko w kolorze połyskującej winnej czerwieni ze złotym anagramem i napisem: BIKOR: Egyptische Erde…



Egyptische Erde Bikor - opinia 


Tak i właśnie dzisiaj opowiem Wam o produkcie, który powinna znać, używać i kochać każda kobieta ceniąca perfekcję makijażu. Mowa o Egyptische Erde – Ziemi Egiptu marki Bikor, czyli produkcie zastępującym podkład, puder, bronzer, a nawet róż, służącym do makijażu twarzy i ciała, a także pielęgnacji. 



Odnajdujemy go w dwukolorowym, perfekcyjnym pudełeczku wyglądającym jak elegancka puderniczka z lusterkiem. Wygląda jak ciemniejszy puder, w którym w blasku słońca dostrzec można maleńkie refleksy opalizujących drobinek mineralnych, ale na tyle maleńkich, że mamy wrażenie patrzenia na diamentowy pył pięknie zmieszany z innymi składnikami.



W zależności od światła Ziemia Egiptu może wydawać się ciemnym pudrem, wręcz bronzerem lub pięknie opalizującym pudrem wykończeniowym. Przy czym muszę podkreślić, że produkt ten nie ma zadania tylko rozświetlającego, jest to bowiem kosmetyk o zastosowaniu uniwersalnym.

Przy nałożeniu jednej warstwy Ziemi Egiptu za pomocą pędzla otrzymujemy efekt wygładzenia, wyrównania kolorytu i dyskretnego makijażu, nazywanego dziennym i naturalnym. Możemy jednak nakładać kilka warstw pogłębiając w ten sposób koloryt skóry i opalenizny, a także poprawiać defekty natury.

Możemy kosmetyk stosować jako utrwalacz opalenizny, bądź jako kosmetyk do makijażu wykończeniowego, w którym dokonujemy modelowania twarzy. Jego zaletą jest kolor, który ma na celu naturalność w takim odcieniu, jaki pasuje do naszej karnacji. Dzięki temu makijaż zawsze dopasowuje się do nas i naszych potrzeb. Jest to ogromna zaleta, na którą pragnę w szczególności zwrócić Waszą uwagę.



Podchodziłam do makijażu bardzo ostrożnie z tego względu, że mistrzynią wizażu nie jestem i daleko mi do perfekcji, którą często oglądam na Waszych blogach. Niestety modelką też nie jestem, więc musicie o efektach poczytać. Jako zwykła kobietka, o dość ciemnej karnacji odkryłam, że idealny kolor krycia, a zarazem wizualnie najbardziej odpowiadający moim potrzebom dają trzy delikatnie nałożone warstwy na kremie plus dodatkowe pociągnięcie na kościach policzkowych.



Efekt może naprawdę zadziwić, a co więcej – zachwycić. Ukryte drobne przebarwienia, skórą jednolita, ładnie prezentująca się w świetle dziennym i sztucznym, twarz naturalna, a zarazem okryta pocałunkiem słońca. Ponieważ lubię eksperymenty próbowałam także stosować Ziemię Egipską na podkład w kolorze dla mnie naturalnym. Tutaj wystarczy jedno delikatne muśnięcie, aby otrzymać cudowną wyrazistość i kolor przypominający naturalną i śliczną południową opaleniznę. Tak wygląda idealne muśnięcie słońcem. 



Ziemia Egiptu mnie oczarowała, mam bowiem zawsze jesienno-zimowy problem z utratą naturalnej opalenizny, którą uwielbiam. Dlatego przy pomocy tego magicznego kosmetyku mogę zatrzymać efekt opalonej, ale zdrowej i rozjaśnionej twarzy, także w okresie panującej szarzyzny i bladości. Jednym słowem mogę być piękna letnim urokiem, bez względu na aktualnie panującą porę roku. Czy to nie jest cudowne, a zarazem bajeczne? 



Jestem kobietką nieco próżną, uwielbiającą ładne opakowania, ceniącą perfekcyjny makijaż, która jednak ponad wszystko zwraca uwagę na jakość. Uważam, że Ziemia Egiptu spełnia wszystkie moje wymagania, a co więcej, daje mi poczucie perfekcji i piękna. Pozwala ukryć niedoskonałości, wszelkiego rodzaju przebarwienia i nadawać twarzy zdrowy wygląd. Ponadto pozwala na zabawę makijażem, co na pewno znacie i potraficie doceniać, tak samo jak ja. A zadowolona kobieta, to istota szczęśliwa. Takiej radości życzę Wam no co dzień i polecam zaglądnięcie do sklepu BIKOR, Ziemia Egiptu, to bowiem dopiero początek…



Od producenta:

    
Wszystkie nasze kosmetyki zostały wyprodukowane we Włoszech. Dzięki najlepiej wykształconym technologom i wieloletniemu doświadczeniu Uniwersytetu w Mediolanie tworzymy wysokiej  jakości produkty do makijażu. Nasze pomysły rodzą się w Polsce, think tank firmy znajduje się w Gdańsku. Nasze produkty projektujemy z myślą o profesjonalistach. 



Bikor Ziemia Egipska
Idea Ziemi Egiptu narodziła się 1979 r. w Szwajcarii. Obecnie Bikor Ziemia Egiptu ze względu na swój bogaty i dopracowany zestaw komponentów jest niezastąpionym kosmetykiem upiększającym i jednocześnie pielęgnującym. Jej imponująca formuła podlegała stałym udoskonaleniom zgodnym z najnowszymi osiągnięciami z dziedziny kosmetologii. Produkt bardzo szybko zyskał miano kultowego kosmetyku.  Bikor Ziemia Egiptu w nowej odsłonie ukazała się w sprzedaży 20 maja 2012 roku.  Oryginalny kosmetyk jest dostępny w autorskim salonie BIKOR w Gdańskim Centrum Manhattan oraz w sklepie internetowym BIKOR.



Bikor Ziemia Egiptu daje nam możliwość manipulowania kolorem, co pozwala modelować twarz, ukryć niedoskonałości, przebarwienia oraz nadać naszej skórze promienny i zdrowy wygląd. Jest inteligentnym kosmetykiem, który dopasowuje się do każdego typu cery, a wykonany makijaż, przez wiele godzin nie wymaga poprawek. Ziemia Egiptu pozwala przyciemniać opaleniznę do dziewięciu razy. Pierwsza warstwa to efekt wyrównania i rozświetlenia, natomiast kolejne aplikacje dają efekt stopniowego przyciemniania skóry, do momentu stworzenia pożądanej opalenizny. Po nałożeniu wybranej ilości warstw możemy przystąpić do modelowania rysów twarzy.
Testowany dermatologicznie i hypoalergicznie.



Większość składu Ziemi Egiptu Bikor stanowią komponenty aktywnie kondycjonujące skórę:

  1. Witamina A oraz witamina E: spowalniają proces starzenia, zmiękczają oraz wygładzają naskórek.
  2. Olej Jojoba: posiada właściwości ochronne, nawilżające i łagodzące.
  3. Masło Karite: posiada silne właściwości kondycjonujące. Zmiękcza oraz podwyższa stopień hydracji naskórka. Działa kojąco oraz przeciwzmarszczkowo. Stanowi naturalną ochronę przeciwko promieniowaniu UVB.
  4. Olej z orzechów arachidowych: bogaty w witaminy oraz składniki mineralne łagodzi oraz nawilża skórę.
  5. Kwas hialuronowy: skutecznie i naturalnie nawilża, wygładza oraz spowalnia procesy starzenia się skóry.

Nie zawiera parabenów.



© Bikor Professional Color Cosmetics. Znak Egyptische Erde, Ziemia Egiptu są znakami towarowymi BIKOR zastrzeżonym w Polsce i innych krajach.
Cena: 140,00 zł

Jeśli zainteresował Was ten niezwykły produkt polecam odwiedzenie strony Bikor i sklepu. W ofercie znajdziecie wiele ciekawych i profesjonalnych kosmetyków.








Jak podoba Wam się kultowy kosmetyk marki Bikor?
Miałyście może podobne profesjonalne produkty do makijażu?
Zapraszam do dyskusji...