Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 stycznia 2016

"Cud, miód, malina" - malinowe masełko do torebki...



Witajcie



Balneokosmetyki Malinowy Zdrój rozpieszczają nas produktami ekologicznymi zarówno do cery problemowej (RECENZJA, RECENZJA), jak również wspaniałą linią Wellness&SPA o zapachu leśnych malin i jeżyn (RECENZJA). To kosmetyki, które warto poznać i docenić, bowiem pokochać można je niemal natychmiast.

Dzisiaj chciałam opowiedzieć o kolejnym z produktów, które miałam przyjemność poznać, a które otrzymałam w ramach świątecznej niespodzianki. Minęło już sporo czasu, więc najwyższa pora przedstawić recenzję. Dzisiaj będzie mowa o Malinowym Masełku do ciała z serii Wellness&SPA Balneokosmetyki Malinowy Zdrój. U mnie wersja mniejsza (tzw. do torebki) z edycji limitowanej. 



Malinowe Masło do ciała zamknięte jest w poręcznym i wygodnym plastikowym pudełeczku z czarną nakrętką. Ma pojemność 50 ml – jest więc na tyle małe by nie zajmować wiele miejsca w torebce (u mnie zawsze wypchanej po brzegi) i na tyle duże, by rozkoszować się jego efektami i zapachem przez kilka tygodni.

Pudełeczko jest przezroczyste, od razu widzimy więc przyjemny kolor masełka, a nakrętka – jak wszystkie kosmetyki z serii Wellness&SPA elegancka, z ładnym i widocznym opisem, który na pewno przyciąga wzrok. Dokładny opis znajdziemy na etykietce przyklejonej od spodu opakowania. Masełko zabezpieczone jest dodatkowo folią – mamy więc gwarancję sterylności kosmetyku. 



Po rozdarciu/zdjęciu folii pierwsze, co nas zaczaruje to zapach. Tak jak wspominałam już kiedyś opisując peeling, tak i tutaj nuty zapachowe są wręcz nieznośnie apetyczne, aż mamy ochotę na jedzenie, co oczywiście dobrym pomysłem nie jest. Zapach jest czysty, prawdziwy, nieprzekłamany chemicznymi ulepszaczami. To malinowy sorbet w najczystszej postaci. Aromat dojrzałych malin pachnących latem i słońcem. Można użyć niesamowicie trafnego określenia – ‘cud, miód, malina!’, i tutaj to ciekawa i idealnie dopasowana gra słów…



Masełko ma kolor jasnego różu i konsystencję typową dla tego typu kosmetyków, zwartą i wygodną do aplikacji. Jednocześnie jest jednak bardzo delikatne, co odczuwamy już w momencie wcierania w skórę. Bardzo dobrze się rozprowadza, niczym delikatny balsam, idealnie wchłania nawilżając nawet najbardziej suchą skórę. Nie pozostawia tłustego filmu (wcale nie jest tłuste), nie wyświeca skóry, nadaje jej jednak satynowej gładkości. 



Skóra staje się miękka i delikatna, satynowa, a nawet leciutko zmatowiona (chyba że moja, bardzo sucha) tak reaguje. Tym samym często mi się zdarzało wykorzystywać masełko jako balsam do rąk, raz dla nadania im nawilżenia, a dwa dla miłego i przyjemnego zapachu, który długo pozostaje na skórze. Może również być stosowane do ust, sama jednak wolę w tym celu stosować sztyfty (ale to moje indywidualne dziwactwo).



Moja skóra mimo iż bardzo sucha bardzo polubiła to masełko (a naprawdę często mi się to nie zdarza, dlatego preferuję lekkie emulsje i balsamy). Zauważyłam dobre nawilżenie i wygładzenie. Nie miałam problemów z podrażnieniem, mogę więc śmiało polecać produkt nawet osobom o skórze skłonnej do alergii. 

Podsumowując jest to kosmetyk godny polecenia. Przynosi wspaniałe rezultaty, urzekająco pachnie, a ponadto jest to kosmetyk naturalny, co z pewnością warte jest starannego podkreślania. Dla wszystkich wielbicieli jakości, jest to przyjemna alternatywa i masło warte Waszej uwagi. Moim zdaniem jeden z lepszych kosmetyków tego typu dostępnych na rynku. 



Od producenta:


EKO Formuła 0% parabenów, sles, silikonów, sztucznych barwników, ftalanów, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej
Świetnie nadaje się do pielęgnacji ust i dłoni, intensywnie i długotrwale nawilża. Letni malinowy zapach pobudzi Twoje zmysły! Idealne do torebki, będziesz mogła mieć je zawsze przy sobie.

Balneokosmetyk na bazie najsilniejszej na świecie leczniczej wody siarczkowej, masła Shea, wyciągów z alg, olejów: arganowego, avocado i macadamia.



 Masełko silnie, długotrwale nawilża i odżywia, wygładzając skórę dłoni oraz ust. Dzięki dużej zawartości masła Shea, oleju avocado i macadamia łagodzi i delikatnie natłuszcza. Lecznicza woda siarczkowa, wyciągi z alg i olej arganowy ujędrniają i uelastyczniają skórę, wzmacniając jej barierę ochronną. Produkt nie zawiera żadnych barwników, kolor uzyskiwany jest z 100% naturalnego soku owocowego, dlatego kolorystyka masła może być zróżnicowana.



Substancje aktywne:
- Najsilniejsza na świecie woda siarczkowa – bardzo silnie zmineralizowana woda lecznicza o wyjątkowo wysokiej zawartości bioaktywnej siarki oraz innych mikro i makroelementów takich jaki: sód, wapń, magnez, potas, chlor, brom, jod.
 - Masło Shea ECOCERT – zmiękcza, natłuszcza, wygładza, łagodzi  podrażnioną powierzchnię skóry, chroni przed czynnikami zewnętrznymi.
- Olej arganowy – działa "ANTI-AGING", odmładza, wzmacnia i regeneruje.



- Olej avocado ECOCERT – intensywnie nawilża i odżywia skórę, zabezpiecza przed wysuszeniem i złuszczaniem się oraz zapewnia skórze gładkość i miękkość, wspomaga procesy naturalnej regeneracji naskórka.
- Wyciąg z alg brązowych i czerwonych – nawilżają, odżywiają i poprawiają ukrwienie, modelują, działają antycellulitowo i ujędrniająco.
- Olej makadamia – wygładza, uelastycznia, hamuje starzenie się skóry chroniąc lipidy ścian komórkowych przed działaniem wolnych rodników.
Dla uzyskania najlepszych efektów stosować razem z innymi preparatami z serii Wellness&SPA.



Pojemność: 50 ml/Cena 18,00 zł
Pojemność: 230 ml/53,00 zł

Więcej szczegółów: http://www.balneokosmetyki.pl/


Znacie już Balneokosmetyki Malinowy Zdrój?
Jakie są Wasze ulubione masełka do ciała?
Zapraszam do rozmowy...

czwartek, 21 maja 2015

Masło rewitalizujące Pat&Rub - randka doskonała...




Witajcie

Pogoda się psuje, zaczyna być chłodniej, zwłaszcza wieczory przypominają, że lato pomalutku odchodzi, a mnie to wcale nie cieszy. Nawet mój poziomkowy zakątek zaczyna być coraz bardziej pusty, a to już naprawdę zwiastun zimniejszej pory roku. Jednak dzisiaj przedstawię Wam jeszcze obraz pełni lata, czyli poziomkowy zakątek goszczący po raz kolejny markę Pat&Rub. Takie miałam plany, aby te naturalne i polskie produkty przedstawić w takiej swojskiej scenerii i myślę, że zdjęcia wyszły całkiem przyjemnie.

Dzisiaj kilka słów na temat rewitalizującego masła do ciała z żurawiną i cytryną Pat&Rub. Wiem, że wiele z Was miało okazję poznać ten produkt, nigdy jednak nie sugeruję się tylko cudzymi odczuciami i wszystko lubię sprawdzać samodzielnie, na własnej skórze, która jak wiecie do najłatwiejszych nie należy. Oczywiście często Wasze opinie podpowiadają mi, co warto poznać, często kuszą i namawiają, jednak kropkę na i stawiam zawsze po samodzielnym stosowaniu.



I tak masło rewitalizujące Pat&Rub testowałam stosunkowo długo, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze jakoś nigdy nie miałam przekonania do tych nieco gęstszych i zwartych konsystencji, a po drugie lubię przyglądać się skórze po dłuższym stosowaniu danego kosmetyku, a nie tylko opisywać pierwsze wrażenia. Stąd recenzja pojawia się po kilku tygodniach od rozpoczęcia stosowania i mam nadzieję, odrobinkę opowie Wam o tym kosmetyku.

Masło do ciała zamknięte jest w dość dużym (250 ml), eleganckim i wygodnym plastikowym pudełeczku z nakrętką, bardzo wygodnym i praktycznym, jak większość podobnych opakowań. W trakcie użytkowania zauważamy wysoką jakość materiału opakowania, nic nam się nie wygina i nie zaciera, stąd pudełeczko wygląda ładnie i schludnie, nawet po kilku tygodniach codziennej aplikacji. 

 

Szata graficzna opakowania, jak większości kosmetyków marki Pat&Rub jest luksusowo prosta, a jednocześnie wyrazista i ciekawa. Seria z żurawiną to połączenie bieli z czerwienią – a ta klasyka, wygląda naprawdę ładnie. Na opakowaniu znajdujemy najważniejsze informacje, a to zawsze będę chwalić i punktować jako ważne dla mnie zalety produktu. Dodatkowe zabezpieczenie folią aluminiową to natomiast gwarancja higieny produktu, którą także warto mieć na uwadze.

Zakręcane pudełeczko kryje w sobie masło w kolorze złamanej bieli o konsystencji (i tu niespodzianka) lekkiej i puszystej, niezbyt tłustej, ale skoncentrowanej. Taki puszysty, aksamitny krem. Tak, zdecydowanie konsystencja tego produktu odpowiada moim potrzebom i przekonuje, że masło wcale nie musi być twardym i zbitym kosmetykiem, których po prostu nie lubię.



Dzięki swojej lekkości bardzo łatwo się rozprowadza na skórze, a jednocześnie umożliwia lekki masaż. Wchłania się szybko i jednocześnie wyraźnie i niemal natychmiast zmienia odczucia, skóra staje się bowiem miękka i gładka, nabiera zdrowego wyglądu (co przy skórze tak suchej jak moja naprawdę ma znaczenie). Nie pozostaje uczucie lepkości, nie tworzy się nieprzyjemna warstwa, masło idealnie wsiąka w skórę, nawilżając i odżywiając.

Sama najbardziej polubiłam stosowanie masła zaraz po wieczornej kąpieli, na jeszcze lekko wilgotną i rozgrzaną skórę. Przy takiej aplikacji niemal natychmiast odczuwałam ukojenie i uspokojenie skóry, jej idealne wygładzenie i ujędrnienie. Satynowe odczucie lekkości i elastyczności to doprawdy fascynujące doznanie pielęgnacyjne. Zwłaszcza okolice szyi i dekoltu pod wpływem regularnego stosowania masła stały się zdumiewająco zdrowsze i ładniejsze. 



Nawilżenie jest długotrwałe, rano nie zauważam już łuszczącej się skóry (odwieczny dylemat), dlatego tak bardzo jestem zadowolona z używania tego masła, którego zalety bardzo sobie chwalę. Efekty są widoczne i trwałe, a właśnie takie kosmetyki mnie zachwycają.

Masło z cytryną i żurawiną Pat&Rub ma zapach soczyście cytrynowy. Nie jest to jednak aromat sztucznego płynu do naczyń czy innego chemicznego paskudztwa, a nuty czystego cytrynowego soku, owocu dojrzałego w słońcu, jedynego w swoim rodzaju. Zapach jest mocny, a jednocześnie orzeźwiający i czysty, dlatego stosowanie masła po kąpieli jest fantastycznym pomysłem. Zapach na skórze traci na swojej intensywności, pozostaje jednak wyczuwalną, przyjemną i świeżą nutą, która zwłaszcza latem, jest przyjemnie pobudzająca.

Dzięki kremowej, lekkiej konsystencji masło jest ogromnie wydajne, można więc cieszyć się tym kosmetykiem przez wiele tygodni, nawet przy stosowaniu na całe ciało. Wrażenia i pierwsze i podczas długiego stosowania są niezaprzeczalnie dowodem na to, że kosmetyki Pat&Rub są doskonałe i warto je polecać. Sama jestem pod ogromnym wrażeniem, a marka należy do moich ulubieńców. 



Zawsze mawiam, że jakość ma znaczenie, stąd zwracam na nią uwagę. Mając w ręce kosmetyki marki Pat&Rub wiem, że sięgam po produkty bardzo dobre, certyfikowane, nagradzane i jednocześnie potrafię się nimi rozkoszować i zachwycać. Uwielbiam, kiedy kosmetyki mnie rozpieszczają efektami, wrażeniami i zapachami. Dlatego spotkanie z marką Pat&Rub to zawsze randka doskonała. Czego i Wam serdecznie życzę.

Od producenta:     



Rewitalizujące Masło do Ciała (Cytryna & Żurawina)
Pachnie orzeźwiająco cytryną

Seria Rewitalizująca to pielęgnacja mająca na celu zatrzymanie pięknego wyglądu skóry na dłużej. Kosmetyki z tej linii zawierają ekstrakt z żurawiny, która ma działanie anti-aging. Pachną przyjemnie i orzeźwiająco cytryną.

Rewitalizujące Masło do Ciała ma konsystencję tortowego kremu i z łatwością wchłania się w skórę. Bogactwo i wysokie stężenie naturalnych maseł i olei roślinnych sprawiają, że nawet bardzo sucha skóra jest znakomicie nawilżona i uelastyczniona. Efekt widoczny już po pierwszym użyciu.

Masło do Ciała tworzy na powierzchni skóry nietłustą warstwę ochronną, zapobiegającą utracie wody. Zawiera naturalny filtr UV. Żurawina opóźnia procesy starzenia (stymuluje produkcję kolagenu, zwalcza wolne rodniki) i wzmacnia skórę. Olejek cytrynowy poprawia wygląd skóry: wygładza ją i oczyszcza, a jego aromat orzeźwia umysł. Dobry kosmetyk naturalny dla skóry suchej i wymagającej odnowy.



Kompozycja:
1. Ekstrakt z żurawiny* – zwalcza wolne rodniki, regeneruje, wzmacnia.
2. Olejek cytrynowy* – odświeża umysł, poprawia wygląd skóry: wygładza i oczyszcza.
3. Masło shea* – nawilża i zmiękcza.
4. Masło kakaowe* – natłuszcza i uelastycznia skórę, łagodzi podrażnienia.
5. Masło oliwkowe* – wygładza i koi.
6. Olej babassu* – uelastycznia, nawilża, jest naturalnym filtrem UV.
7. Ekstrakt z cytryny* – działa ujędrniająco i przeciwzapalnie.
8. Squalane (z oliwy z oliwek) - nawilża.
9. Naturalna witamina E* – wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża.
10. Gliceryna roślinna* – nawilża.
11. Inne roślinne substancje natłuszczające i  nawilżające*
*surowce naturalne i z certyfikatem ekologicznym



INCI: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Caprylic/Capric Triglyceride, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Orbignya Oleifera Seed Oil, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Hydrogenated Olive Oil, Myristyl Myristate, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Cetearyl Glucoside, Squalane, Parfum, Dyhydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Citrus Medica Limonum Peel Oil, Citral, Geraniol, Citronellol, Linalool, Limonene.
Pojemność: 250 ml/Cena: 69,00 zł


POLECAM TAKŻE:


Znacie naturalne produkty Pat&Rub? 
A może macie innych ulubieńców?
Zapraszam do rozmowy...

piątek, 4 lipca 2014

Pevonia Ligne Nymphea - suchy olej do ciała...




Witajcie

Pevonia – marka którą zostałam oczarowana, zachwyca mnie każdym kolejnym produktem, który mam okazję poznawać. A tym razem mam przyjemność rozpieszczać swoje ciało linią pielęgnacyjną Lumafirm oraz Spa Body Line: Ligne Nymphea. Ponieważ każdy z trzech produktów, które chciałam Wam przedstawić jest oszałamiająco ciekawy, postanowiłam opowiedzieć Wam o nich w dwóch odsłonach.

Dzisiaj kilka słów o kosmetyku, który zachwycił mnie najbardziej i zmienił moje zdanie na temat możliwości stosowania olejków do ciała w zastępstwie balsamów i perfum. Mowa o suchym oleju do ciała (Dry Oil Body Moisturizer) z linii Ligne NympheaSpa Body Line Pevonia Botanica



Forma kosmetyku jest o tyle ciekawa, że nie można jej porównać z niczym co do tej pory miałam okazję poznać i jest to jeden z takich produktów, które stały się moim ulubieńcem, bez którego trudno mi będzie powrócić do letniej pielęgnacji. To kosmetyk, który zawsze chciałabym mieć w kosmetyczce, z kilku względów, o których chcę Wam powiedzieć.



Suchy olej (Dry Oil Body Moisturizer) mieści się w ciekawej, ładnie wyprofilowanej buteleczce z białego twardego tworzywa o fikuśnym, nietypowym kształcie z atomizerem. Dzięki temu aplikacja kosmetyku jest łatwa i przyjemna i po prostu bardzo wygodna. A to niewątpliwie ogromna zaleta.

Ładna buteleczka, chociaż niewątpliwie cudowna i atrakcyjna to jednak tylko opakowanie, a cudowność tego kosmetyku to jakość, skład i efekty jakie przynosi dla skóry. Jest jeszcze zapach, a ten walor zdobył moje serce od pierwszej aplikacji. 



Olej pachnie niczym najcudowniejsze francuskie perfumy, mocną i zdecydowaną nutą ekskluzywności i zmysłowości, z odrobiną słodyczy rozpuszczoną w goryczce i efemeryczności. Jest to zapach, który zastąpił wszystkie moje ukochane perfumy, zwłaszcza w tak ciepłe i cudowne dni jak dzisiaj otulając moje ciało welonem zmysłowej i czarownej nuty idealnej dla opalonej skóry.  



Stosuję ten suchy olejek po porannej kąpieli, a także w ciągu dnia, po opalaniu czy po odświeżającej kąpieli. Uwielbiam jego zapach, a także miękkość i delikatność, jaką daje jego stosowanie. Po aplikacji wcieramy olejek w skórę, który niemal natychmiast się wchłania, a co najbardziej zdumiewające i cudowne – nie pozostawia tłustego filmu. Stąd jego nazwa – suchy olej, czyli taki który nie jest tłusty, a pozostałe cechy są zachowane.



Olejek nawilża skórę, sprawia, że jest ona miękka, gładka i lekko rozświetlona. Pięknie podkreśla opaleniznę i pielęgnuje, a regularne stosowanie wyraźnie poprawia stan nawilżenia oraz elastyczność i jędrność. Moja skóra uwielbia ten kosmetyk, a ja dzień po dniu zachwycam się jego działaniem i zapachem, który jest teraz moją wizytówką.



Myślę, że nie muszę Wam specjalnie polecać tego kosmetyku, bowiem w każdym zdaniu starałam się podkreślić jego zalety – wszystkie które udało mi się dostrzec. Osoby, które cenią taką profesjonalną pielęgnację bez trudu dostrzegą, jak fantastycznym produktem jest suchy olej do ciała z linii Ligne Nymphea – Spa Body Line Pevonia. Sama nie umiałabym już go niczym zastąpić, jestem po prostu zachwycona.



Od producenta:


Ligne Nymphea – Spa Body Line – Linia do Ciała

Dry Oil Body Moisturizer – Suchy Olej do Ciała

GŁÓWNE SKŁADNIKI:
Skwalan – nawilża, opóźnia starzenie
Olejek z krokosza – rewitalizuje, nawilża
Olejek z aloesu – łagodzi, działa ściągająco
Olej z orzechów Macadamia – nawilża, odżywia
Olejek lawendowy – łagodzi, regeneruje
Olejek rumiankowy – działa kojąco, regeneruje
Ekstrakt z korzenia Irysa



WŁAŚCIWOŚCI:
Bogaty w witaminy A, E i D Suchy Olej przywraca skórze odpowiedni poziom nawilżenia i elastyczności, pozostawia ja miękką, bez tłustych śladów. Aromatyczny naturalny produkt łączący przyjemność z efektywnością działania. Polecany szczególnie do bardzo suchej skóry, podczas i po kąpieli słonecznej, a także dla osób korzystających z solarium i basenu.

SPOSÓB UŻYCIA:
Do użytku domowego: rozprowadzić Dry Oil na całym ciele po kąpieli lub prysznicu. Delikatnie wmasować aż do wchłonięcia.



KORZYŚCI:
- Łatwa i szybka aplikacja
- Szybko się wchłania
- Nietłusty, matujący
- Nawilża i tonizuje
- Poprawia samopoczucie



Znacie już markę Pevonia?
A może znacie inne suche olejki?
Zapraszam do rozmowy...

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Świat Natury Soraya - pielęgnacja ciała...




Witajcie

Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć w kilku słowach o kolejnych produktach marki Soraya z linii Świat Natury, które miałam przyjemność poznać dzięki portalowi Uroda i Zdrowie. Mowa będzie o kosmetykach do pielęgnacji ciała, czyli peelingu morelowym i mleczku do ciała z olejem z amarantusa.

Kosmetyki długo czekały na recenzję, za co przepraszam. Za oknem już zima, a tutaj jeszcze wspomnienia słonecznej jesieni. Ale już staram się nadrabiać zaległości i niech zdjęcia przypominają nam o ładniejszej pogodzie. Sama zimy nienawidzę, nawet mimo Mikołaja.



Peeling morelowy Soraya zamknięty jest w dużej, wygodnej i miękkiej tubce o ładnej szacie graficznej, co docenić potrafi każdy. Sama forma opakowania jest poręczna i łatwa w użytkowaniu, tym bardziej, że peeling to taki kosmetyk, który nabierany ze słoiczka, często niechciany wskakuje pod paznokcie, a to może denerwować i to nawet bardzo. Tutaj mamy plastyczną tubkę z otwieranym korkiem (na zatrzask), więc użytkowanie na pewno przyjemne.

Sam peeling ma formę kremu z zatopionymi drobinkami pokruszonego orzecha. Podobne peelingi znajdziemy w serii SPA, które wprost uwielbiam. Tutaj wersja morelowa, której zapach jest jak najbardziej przyjemny (zwłaszcza, że to jeden z moich owoców ulubionych). Zapach więc do gustu bardzo przypaść może, a mnie podoba się przeogromnie i tę cechę chwalę wybitnie. 



Sama konsystencja sprawia, że czujemy się mile zdziwieni delikatnością, a zarazem kojącym działaniem peelingu, który mimo obecności bardzo wielu drobinek, jest stosunkowo delikatny. Sama wybieram zazwyczaj właśnie tego typu kosmetyki, moja skóra, paskudnie wybredna i delikatna nie lubi „mocnych drapaków”. Zatem bardzo mi odpowiada właśnie taki peeling, po którym skóra jest przyjemnie wygładzona i wymasowana, a nie pojawiają się zaczerwienienia czy inne dotkliwe przykrości.

Peeling morelowy jak najbardziej przypadł mi do gustu i podoba mi się w tym kosmetyku wszystko, od działania poprzez formę i zapach po korzystną cenę. Może nie jest super wydajny, bowiem trzeba nieco wetrzeć tego kremu w ciało, jednakże dla efektu, naprawdę warto. Skóra zostaje ładnie i dobrze oczyszczona i wygładzona, nie pozostaje nam żadna tłusta czy lepka warstwa, a uczucie świeżości i miękkości, które bardzo sobie cenię. I oczywiście bardzo przyjemny aromat, który dość długo o sobie przypomina, co także zaliczam do katalogu zalet.






Osoby, które nie miały jeszcze okazji poznać peelingów kremowych, mogą się poczuć mile zaskoczone. Jest to wersja nieco inna od typowych kosmetyków tego rodzaju, tym bardziej zachęcam, do sięgnięcia po taką odmienność. jedyny mankament - trzeba po kąpieli spłukać wannę, ale to przecież oczywistość...

Peeling z całą pewnością polecam, a sama bardzo chętnie będę do niego wracać, zwłaszcza teraz, kiedy zima wymaga rozpraszania smutków ciepłą kąpielą i soczystymi, aromatycznymi zapachami. To na pewno jeden z takich zimowych pocieszycieli.



Drugim z kosmetyków, o którym chcę napisać, jest mleczko wzbogacone olejkiem z amarantusa Soraya. Kosmetyk zamknięty jest w ładnej, poręcznej butelce z otwieranym korkiem. Więc również opakowanie jak najbardziej poręczne i wygodne. Zauważyłam ostatnio, że coraz bardziej zwracam uwagę na cechy użytkowe, co jakoś wcześniej często mi umykało, i przyznam, sama nie bardzo wiem, dlaczego…

Samo mleczko, zgodnie z nazwą ma postać mleczka, takiego lekko lejącego kremu, bardzo delikatnego, a jednocześnie kojącego. Ta konsystencja sprawia, że aplikacja jest przyjemna, chociaż trzeba troszkę uważać, bo można wylać zbyt dużo. Kosmetyk ładnie się wchłania, nawet bez potrzeby intensywnego masażu, pozostawia skórę suchą, więc nie musimy czekać, aż wchłonie się samoczynnie. Nie jest tłuste, ani klejące, co dla mnie ma znaczenie ogromnie duże.



Zaletą balsamu jest na pewno ujędrnienie i wygładzenie skóry. Natomiast nawilżenie, no cóż przy mojej bardzo suchej skórze, muszę ocenić tę cechę na poziomie średnim. Początkowo na pewno uczucie jest przyjemne, wręcz kojące, jednak moja skóra bardzo szybko wysycha i jednorazowa aplikacja jej nie wystarcza. Ale to może być tylko moje indywidualne doznanie, jak podkreślam zawsze, moje potrzeby w odniesieniu do nawilżania są zawsze ogromne, wyższe od przeciętnych.

Zapach mleczka jest przyjemne słodki, ale nie mdlący, taka nutka lukru, którą przyjemnie jest nosić na skórze. Na zimę bardzo przyjemny, zwłaszcza jeśli takie zapachy nam odpowiadają. Istotne jest też to, że zapach jest delikatny, na pewno nie mdlący i nie przytłacza swoją intensywnością. Możemy spokojnie stosować nawet w połączeniu z innymi kosmetykami, bez obawy nieszczęsnego wymieszania się woni, co często nie bywa zbyt udanym rozwiązaniem.



Poleciłabym balsam osobom o skórze normalnej, które nie potrzebują intensywnego nawilżenia, a cenią dobry kompres odżywczo-wygładzający. W tym względzie balsam radzi sobie fantastycznie. A dodatkowo przyjemna nuta słodkiego amarantusa na pewno jest w stanie poprawić humor i zabarwić świat zimowej bieli, na nieco ładniejsze i słodkie odcienie.

Od producenta:     


ŚWIAT NATURY to linia kosmetyków oparta na drogocennych olejach, wzbogacona najcenniejszymi roślinnymi esencjami z różnych stron świata.
Co łączy pielęgnacje kobiet z krańców świata? Co jest sekretem kobiecego piękna niezależnie od kultury i kraju pochodzenia? Co od wieków jest inspiracją rytuałów pielęgnacyjnych na całym świecie? Poznaj składniki, dzięki którym kobiety stają się piękniejsze – drogocenne oleje! Dzięki nim Twoja skóra stanie się naturalnie piękna! Pokochaj Świat Natury Soraya.
Linia kosmetyków Świat Natury powstała z inspiracji rytuałami pielęgnacyjnymi kobiet oraz sekretami ich piękna niezależnie od kultury i kraju pochodzenia. Naturalne oleje, nazywane „płynnym złotem z natury” i eliksirem młodości od zawsze towarzyszyły pielęgnacji najsłynniejszych i najpiękniejszych kobiet świata.
Świat Natury wykorzystuje w swoich recepturach najcenniejsze i najszlachetniejsze oleje. Każdy produkt zawiera inny, wyjątkowy i wyselekcjonowany olej roślinny, aby nasycić cerę prawdziwie odżywczym balsamem.



NAWILŻAJĄCO-UJĘDRNIAJĄCE MLECZKO DO CIAŁA Z OLEJEM Z AMARANTUSA

Stworzone z myślą o kobietach, których skóra potrzebuje przede wszystkim intensywnego nawilżenia, wygładzenia oraz podkreślenia młodego wyglądu i atrakcyjności ciała. Mleczko daje poczucie aksamitnej gładkości i doskonałego nawilżenia, a regularnie stosowane sprawia, że skóra ciała staje się bardziej jędrna i sprężysta.
Składniki aktywne:
Olej z amarantusa – bogaty w cenny kwas linolowy i skwalen. Wzmacnia barierę naskórkową, zapewnia skórze miękkość, elastyczność i odpowiednie nawilżenie.
Stewia – nazywana słodkim liściem z Paragwaju jest 200 razy słodsza niż cukier i ma 0 kalorii. Jest popularna wśród osób dbających o linię. Ekstrakt ze stewii jest bogaty w aminokwasy, flawonoidy oraz minerały, dzięki czemu intensywnie nawilża i wygładza skórę.
Wyciąg z guarany – pobudza krążenie, ułatwia eliminacje toksyn, poprawia jędrność i sprężystość skóry.
Pojemność 300 ml/ Cena: 12,90 zł.



PEELING MORELOWY ULTRA-OCZYSZCZAJĄCY
Każdy rodzaj skóry
Regularne złuszczanie naskórka pobudza odnowę komórkową, odświeża cerę i odmładza jej wygląd. Peeling doskonale przygotuje skórę na przyjęcie składników aktywnych w dalszych etapach pielęgnacji. Wyjątkowa formuła peelingu jest bogata w ekstrakt z owoców moreli o działaniu nawilżającym i oczyszczającym oraz rozdrobnione łupinki orzecha królewskiego, które odpowiadają za doskonałe własności ścierające i usuwają martwy naskórek. być stosowany zarówno do twarzy, jak i do ciała
Rezultaty:
- idealnie gładka skóra;
- czysta i promienna cera;
- mniej widoczne pory;
- mniej zaskórników.
Pojemność: 150 ml/ Cena: 14,00 zł

Czy znacie kosmetyki Świat Natury Soraya?
A może macie innych ulubieńców?
Zapraszam do rozmowy...
 

piątek, 20 września 2013

Dotyk słońca - balsam Body-Cure Efektima...




Witajcie

Deszczowa aura, szarość i bezbarwność wzięły świat w swoje posiadanie i człowiekowi pozostało jedynie wspomnienie lata, które tak nagle się skończyło, jakby ktoś wyłączył słońce. Tego roku wyjątkowo nie było mi dane wykorzystać wolnych dni, których po prostu nie miałam i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów moja opalenizna była niezwykle mizerna.

Mając karnację dość ciemną rzadko sięgam po kosmetyki brązujące, jednakże wyjątki są zawsze wskazane. I tak w moje małe łapki trafił balsam brązująco-ujędrniający marki Efektima. I temu kosmetykowi, który okazał się wyjątkowo przyjemny i skuteczny chciałam poświęcić dzisiejszą notatkę. Dodam jeszcze, że przyjemność poznania tego kosmetyku zawdzięczam portalowi Uroda i Zdrowie, za co bardzo dziękuję.



Balsam, który wyjmujemy z atrakcyjnego kartonowego pudełeczka w kolorach biało-pomarańczowo-brązowym zamknięty jest w wysokiej, lekko spłaszczonej buteleczce z białego tworzywa z wygodnym aplikatorem pompkowym. Tego typu buteleczki są wygodne i higieniczne, przez co używanie jest komfortowe i precyzyjne. Buteleczka jest stosunkowo twarda, dzięki czemu nic nam się nie odkształca i nie wgniata, buteleczka więc wygląda atrakcyjnie, nawet w trakcie używania.

Sam balsam ma postać białego, dość gęstego kremu o niezwykle pięknym zapachu. Ta cecha z pewnością jest godna podkreślenia, bowiem za sam zapach, który uwodzi nas podczas aplikacji i dodatkowo długo pozostaje na skórze kosmetyk można pokochać. Jest to wyjątkowo przyjemna nuta, która kojarzy mi się z bukietem egzotycznych kwiatów, ciepła, zmysłowa, a zarazem niezwykle energetyzująca. Bardzo pociągająca i zdecydowanie wyróżniająca balsam pośród innych podobnych kosmetycznych smarowidełek.



Balsam idealnie się rozprowadza po skórze, ładnie wchłania i co najważniejsze – absolutnie nie maluje. Nie jest to kosmetyk typu fluidu, pudru czy innej koloryzującej maski. Tutaj efekt jest wręcz subtelny. Zastanawiałam się nawet, czy nie jest to wina mojej karnacji, której już chyba bardziej przyciemnić po prostu nie można. Jednak zauważam zdecydowanie poprawę wygładzenia skóry i jej nawilżenia. Ten efekt jest bardzo przyjemny i natychmiastowy, a to doceniam, jako posiadaczka skóry bardzo suchej.

Po dłuższym, systematycznym stosowaniu wpływ na elastyczność i wygładzenie skóry jest znakomity, a dodatkowo wyraźnie poprawia się nawilżenie i sprężystość. Skóra zyskuje także ową ciekawą i piękną „promienność”, dzięki czemu wygląda zdecydowanie ładniej. Nie jest to sztuczne rozświetlenie typu dodania drobinek, lecz efekt jedwabistej poświaty, charakterystycznej dla naturalnych pereł. I dodatkowo ów cudowny zapach, który nam towarzyszy w ciągu dnia i nie potrafi się znudzić. 



Polubiłam balsam Efektima, i to nawet bardzo, będąc lekko zaskoczona efektem jedynie delikatnego podkreślenia koloru skóry, zupełnie odmiennym od typowych i wstrętnych efektów samoopalaczy. Zaletą jest także formuła hypoalergiczna i brak parabenów. Cudowne właściwości nawilżające i ujędrniające są tutaj zaskakująco trwałe i zauważalne, a tym samym balsam zasługuje na miano perełki kosmetycznej, którą zdecydowanie warto poznać.

Nie mam niestety możliwości sprawdzenia, jak balsam zachowuje się na skórze bladej, ale mówiąc szczerze, przy efektach jakie obserwuję u siebie mogę przypuszczać, że sprawdziłby się równie dobrze. Mamy bowiem do czynienia z balsamem delikatnym, który bardziej ujędrnia i rozświetla, niż koloruje, podkreśla opaleniznę, a nie ją sztucznie zastępuje. 



Polecam zatem balsam Body-Cure Efektima, mając świadomość, że jest to preparat niezwykle przyjemny w stosowaniu, dający zauważalne rezultaty ujędrniająco-nawilżające, korzystnie wpływający na koloryt skóry i jednocześnie pachnący wprost bajecznie. Ten konglomerat zalet wybitnie świadczy o tym, że kosmetyk jest warty poznania.

Od producenta:


Kuracja brązująco-ujędrniająca: Body-Cure with Bronzing Effect Efektima Pharmacare

Negatywne oddziaływanie promieniowania UV, które drastycznie wpływa na procesy starzenia się skóry jest od dawna udowodnione. Czerpiąc z wiedzy, jaką daje nam współczesna kosmetologia, możemy efektywnie chronić swoją skórę przed szkodliwym wpływem promieniowania, nie rezygnując z opalonego ciała oraz idealnie ujędrnionej skóry. Preparat Body-Cure With Bronzing Effect przywróci zdrowy wygląd, nadając skórze odcień pięknej opalenizny. Posiada bardzo przyjemny zapach, a dzięki lekkiej konsystencji balsamu z łatwością się rozprowadza, nie pozostawiając smug. Skóra po zastosowaniu jest dogłębnie nawilżona, odżywiona i sprężysta. Preparat chroni ją, a także stymuluje aktywność komórek do walki ze starzeniem się.

Działanie i rezultaty:
• Piękna, równomierna i naturalna opalenizna;
• Perfekcyjnie ujędrnione ciało;
• Dogłębnie odżywiona i nawilżona skóra;
• Odbudowany płaszcz lipidowy;
• Zwiększona elastyczność.



Precyzyjnie dobrane i połączone składniki w udowodniony sposób pozwalają uzyskać zamierzony efekt ujędrnionej, sprężystej i naturalnie opalonej skóry:
1. Stimu-Tex - naturalnie wpływa na odbudowę bariery lipidowej skóry, chroni ją przed podrażnieniami, przywraca jej zdrowy wygląd.
2. Kompeks witamin (ECF) - kompleks spowalnia starzenie i wzmacnia skórę. Redukuje uszkodzenia skóry spowodowane promieniami UV. Odbudowuje płaszcz lipidowy naskórka i normalizuje fizjologiczne właściwości ochronne skóry. Witamina C wraz z witaminą E doskonale chronią skórę przed wolnymi rodnikami.
3. Shea butter - posiada kwasy tłuszczowe, które wykazują zdolności do regeneracji i odnowy zniszczonego naskórka, chroni skórę przed wpływem szkodliwych czynników zewnętrznych.
4. Olej arganowy (eliksir młodości) – skutecznie regeneruje, ujędrnia i uelastycznia skórę. Chroni ją przed przedwczesnym starzeniem.
5. Troxerutyna - chroni naczynia krwionośne redukując ich napięcie, wzmacnia je i poprawia ich przepuszczalność.
6. DHA - składnik roślinny nadający kolor słonecznej opalenizny.

INCI: Aqua, Polydecene, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Isopropyl Myristate, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Dihydroxyacetone, Paraffinum Liquidum, Polyacrylate/ Polyisobutene/ Polysorbate 20, Petrolatum, Troxerutin, Cetyl Alcohol, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweed Almond) Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid, Argania Spinosa Kernel Oil, Spent Grain Wax, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil,Linoleic Acid, Triolein, Palmitic Acid, Behenic Acid, Beta-Sitosterol, Propylene Glycol, Propyl Gallate, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, DMDM Hydantoin, Parfum /Lilial, Citronellol, Hydroxymethylpentyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Linalool /, Citric Acid




Znacie markę Efektima?
A może macie swoje ulubione balsamy o podobnym działaniu?
Zapraszam do rozmowy...