Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maseczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maseczka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 grudnia 2015

Magia błota... czyli Mask Miracle Noir Premier





Witajcie

I tak mój blog skończył roczek i rozpoczął kolejny, a ja świętowałam swoje imieniny w gronie kameralnym, tak jak najbardziej lubię. Statystyk i innych podsumowujących notatek nie robię, moim zdaniem ważny jest stały rozwój, a liczby (chociaż uwielbiam) wszyscy widzicie. Jedyne co chciałabym podkreślić, to podziękowanie – dla Was wszystkich, którzy do mnie zaglądacie i piszecie komentarze. To dla mnie ma znaczenie. Dziękuję więc Wam za stałą obecność.

Dzisiaj jednak notatka będzie specjalna, bowiem na moim blogu gości marka ze wszech miar luksusowa i specjalna. Podobnie kosmetyk, który chcę Wam zarekomendować jest niezwyczajny – jest to bowiem produkt flagowy marki, doskonałość rozpoznawalna na całym świecie i jedyna w swoim rodzaju: Mask Miracle Noir – czarna maska marki Premier (ukłoniki mile widziane). 



Marka Premier oferuje kosmetyki luksusowe oparte na minerałach z Morza Martwego.  Oferuje ponad 150 różnych produktów kosmetycznych, które nie uczulają i są testowane dermatologicznie lecz nie na zwierzętach. Rokrocznie zdobywa światowe nagrody na Międzynarodowych Targach Kosmetycznych za najwyższą jakość i skuteczność produktów, a także za procesy technologiczne uwzględniające ochronę środowiska. To kosmetyki luksusowe, których używanie to prawdziwa rozkosz, a także niezwykła przyjemność.

Mask Miracle Noir zachwyca już samym opakowaniem, które niewątpliwie wskazuje klasę produktu i jego ekskluzywność. Ze srebrnego dość dużego kartonowego pudełeczka wyjmujemy bowiem słoiczek w kształcie kuli, która zachwyca oryginalnością i wykonaniem. W dwudzielnej nakrętce, w której wszystko odbija się jak w lustrze widzimy zarówno swój zachwyt jak i ciekawość. Sama zostałam oczarowana i przyznam się Wam bez bicia, że widząc takie opakowanie można się zakochać.



Moja słabość do opakowań jest Wam wszystkim dobrze znana, a tutaj – jak same widzicie, jest o czym pisać i się  zachwycać, bowiem tak bajecznych opakowań na pewno nie widuje się zbyt często. Sama wierzę w hipnotyczną moc przyciągania – i ten kosmetyk na milion procent do takich należy. Jest po prostu piękny, a jako kobieta w pełni tego słowa znaczeniu ogromnie kocham otaczać się luksusem.

Odkręcając górną część nakrętki znajdujemy w środku czarny bloczek do złudzenia przypominający płytkę metalu, jest to jednak czarny blok błota w postaci stałej. Zdejmując kolejną część nakrętki odkrywamy maskę – czyli czarne błoto z Morza Martwego. Jak się nazywa, tak wygląda, jak ciemnoszare błotko, które kryje w sobie tajemnicę.



Przyznam, że do tej pory nie przepadałam za tego typu kosmetykami, ale jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z maską tak prestiżowej marki. Moja ciekawość była ogromna, dlatego po przeczytaniu dokładnej instrukcji postanowiłam sobie zrobić weekend piękności. I tak odkryłam cud błota i doskonałość, o której nie sposób pisać bez używania górnolotnie brzmiących słów.

Maska ma konsystencję lekko uwodnionego błota, nakłada się ją wygodnie i precyzyjnie, tym bardziej, że do opakowania dołączona jest specjalna szpatułka. Kosmetyk ma silny mentolowy zapach, co ma działanie aromaterapeutyczne, a jednocześnie wpływa na przyjemność aplikacji. Maską pokrywa się twarz, co oczywiście sprawia, że wyglądamy dość zabawnie, albo przerażająco – na pewno nie jest to wspaniały widok i sama zawsze tego typu zabiegi wykonuję zamknięta w łazience, nie strasząc chłopaków swoimi zabiegami i wyglądem. 



Maskę należy delikatnie wmasować w twarz, kolistymi ruchami dokonujemy tego zabiegu szybciutko i wygodnie. Maska na twarzy delikatnie zasycha, czujemy jej działanie już po kilku minutach, jednak nic nas nie szczypie czy nadmiernie nie ciągnie, nie ma dyskomfortu związanego z używaniem kosmetyku. Maska jest hipoalergiczna, nie robiłam więc testów próbnych i okazało się, że słowa producenta są w pełni prawdą. Moja bardzo sucha i wrażliwa cera to nie problem i maska idealnie do niej pasuje.

Maskę trzymałam na twarzy dziesięć minut, po czym przystąpiłam do jej ściągania. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa, a jednocześnie eksperyment fizyczny. Bowiem do ściągania maski służy ów ciekawy i wcześniej znaleziony stały czarny blok błota. Bloczek ten owijamy w chusteczkę higieniczną i zbliżamy do twarzy. 



Przeciągając wzdłuż (czy wszerz, jak kto chce) odciągamy wcześniej nałożoną i już podeschniętą maskę z twarzy. Błotko schodzi idealnie, normalnie przyklejając się do chusteczki  i pozostawiając twarz idealnie czystą. TUTAJ FILM INSTRUKTAŻOWY.
Po zdjęciu całego błotka na skórze pozostaje nam delikatna, lekko śliska, tłustawa warstwa, która umożliwia masaż twarzy w celu całkowitego wchłonięcia kosmetyku. Resztki zmywamy mleczkiem, tonikiem lub wodą. A chusteczkę - wyrzucamy.

I co odkrywamy – promienistą, wygładzoną, pięknie ściągniętą cerę, bez uczucia jakiegokolwiek nadmiernego ciągnięcia czy zaczerwienienia. Skóra wygląda jak po użyciu bardzo dobrego fluidu rozświetlająco-liftnigującego. Efekt jest zdumiewający i niesamowity, po prostu trudno uwierzyć w to co widzimy. A przyglądałam się bardzo, bardzo dokładnie...



Skóra staje się miękka, elastyczna, rozświetlona, a my odkrywamy na nowo swoją urodę. Gdybym nie miała okazji spróbować jej na sobie nigdy nie uwierzyłabym, że ze zmęczonej, suchej i poszarzałej twarzy można w tak łatwy sposób wydobyć blask i promienność zdrowej cery. Pory stają niewidoczne, znikają worki pod oczami – jednym słowem odejmujemy sobie lat i to tak całkiem sporo.

Maseczkę stosujemy raz na dwa miesiące, taki jest czas pomiędzy kolejnymi zabiegami, dlatego warto tak zaplanować, aby jej działanie uprzyjemniło nam ważne wydarzenie lub wcześniej zaplanowane wielkie wyjście. Sama nie mam nic w planach, ale kto wie, co szykuje życie. Na pewno na kolejne spotkanie z maseczką będę oczekiwać z niecierpliwością patrząc jak piękne opakowanie ozdabia moją szklaną, łazienkową gablotkę. 



Możecie sobie pomyśleć – magiczny kosmetyk, a ja tak właśnie o nim piszę. Dla mnie prawdziwy czarodziejski eliksir, którego użycie w sposób bardzo widoczny wpływa na skórę. Zachwyt to nawet zbyt mało, bowiem efekty są zdumiewające. Mask Miracle Noir to rewelacja, kosmetyk genialny, który polecam wszystkim kobietom. Dzięki takiej maseczce na zawsze możemy zapomnieć o zmęczonej cerze i żadne wielkie wyjście nie będzie dla nas problemem.

Od teraz doskonałość to synonim Mask Miracle Noir. Marka Dead Sea Premier po raz kolejny udowodniła mi, że luksus to piękny wygląd. Profesjonalizm kosmetyków godny miana kosmetycznej rewolucji. Polecam i szczerze uwielbiam. „Maska Kleopatry” to także Maska Marty. 



Od producenta:


Mask Miracle Noir – Czarna maska z czarnym blokiem

Sztandarowy i najbardziej znany, o światowej renomie produkt firmy znany również pod nazwą „maska Kleopatry”.
Unikalna na wszystkie sposoby. Maska zawiera antyutleniacze, które pozostawią twoją skórę młodszą niż kiedykolwiek. Skóra stanie się młodsza, gładka i jaśniejsza po pierwszym użyciu.  Idealna na wielkie wyjścia i zrobienie wrażenia!!!



Działanie maski jest aktywne 8 godzin po zastosowaniu. Odstęp przynajmniej 60 godzin musi być zachowany między każdym użyciem. Maska polecana jest dla każdej skóry z wyjątkiem trądzikowej.
Nie stosuj maski na poirytowaną skórę z otwartymi krostami albo trądzikiem. Maska odżywia naskórek podczas gdy równocześnie odbudowuje komórki.
Maska składa się z dwóch części:
1. błota w słoju szklanym 
2. i  stałego czarnego bloku błota w słoju na pokrywie. 
Blok jest kruchy (w wypadku twardego uderzenia). Jeżeli  się złamie na części, nie używać!!!



Sposób użycia:
1. Nałóż błoto ze słoika na czystą, suchą skórę twarzy i łagodnie wmasuj miękkimi kolistymi ruchami. Trzymaj dalej do 5 do 10 minut. Unikaj okolic oczu.
2. Zbliż stały czarny blok błota (owinięty w jedna cieniutka warstwę chusteczki do nosa) do twojej twarzy. Przeciągaj nim wzdłuż  twarzy i to powoli odciągnie czarne błoto. Po usunięciu błota pozostanie lekka oleista warstwa na twarzy, wyczyść ją mleczkiem i wacikiem.
3. Na koniec umyj twarz i delikatnie poklepuj do sucha.

Pamiętaj: by czarny blok  pozostawić czysty do następnego użycia,  trzeba zawinąć  go w papierowy ręcznik, który możesz  zmienić po usunięciu maski. Wyrzuć zużyty papierowy ręcznik.
Pojemność: 60 ml/Cena: 180,00 zł



Premier jest Izraelską firmą produkującą kosmetyki z Morza Martwego. Są to kosmetyki które działają już od pierwszego razu ich użycia.
Premier jest nazywany cudem Morza Martwego a nasi klienci to potwierdzają.
Magiczny Premier jest jedynym dystrybutorem w Polsce.



I jak się Wam podoba magiczne błotko?
A może znacie już produkty marki Premier?
Zapraszam do rozmowy...

środa, 27 marca 2013

Konkurs BEMAbioBODY - wyniki i niespodzianka...


Witajcie

Ogłaszam rozstrzygnięcie konkursu z BEMAbioBODY.

Do wygrania były 2 zestawy BEMAbioBODY do 4 tygodniowej kuracji.  


Wartość zestawu to 129 zł/brutto.
Fundatorem nagród i patronem konkursu jest firma Supernova.

Ilość zgłoszeń miło mnie zaskoczyła, teraz postaram się pamiętać o większej ilości nagród :) Sierotką był jak zawsze mój syn, którego pieszczotliwie nazywamy Mimi, a nagrody powędrują do:
  1. Glamourka89
  2. Aga G.
Serdecznie Wam gratuluję, czekam na adresy do wysyłki (pinkmause@onet.eu). Mam nadzieję, że nagroda spełni Wasze oczekiwania i przyniesie chociaż odrobinę radości :)
Wszystkim ogromnie dziękuję za udział w zabawie, mam nadzieję, że w innych konkursach także mnie nie zawiedziecie i liczba moich stałych obserwatorów nie spadnie drastycznie... 



Ale to nie koniec zabawy. Dla Wszystkich, którym nie udało się tym razem wygrać mam niespodziankę. 

 

Mini konkurs z BEMAbioBODY 


Kto odgadnie: Jak ma na imię mój syn? - ma szansę na wygranie mini zestawu BEMAbioBODY do jednorazowej aplikacji. Serdecznie zapraszam do komentowania pod wpisem :):) Szczegóły dotyczące nagrody (TUTAJ). Będą brane pod uwagę komentarze do dnia 28 marca (włącznie) :):)
Czy są chętni???

 
Przypominam również o drugim trwającym konkursie z kolagenowymi kosmetykami LAGENKO (SZCZEGÓŁY)

 

środa, 17 października 2012

Tokyo Lift - maseczka profesjonalna




Witajcie

Dzisiaj kolejny post z serii maseczki moje ukochane, czyli co kryje moja wielka kosmetyczka. Oprócz ogromu saszetek, które zakupiłam w celach testowania i tagu październikowego Maliny mam też w kosmetyczce maseczkę liftingującą z serii Tokyo Lift Dr Irena Eris. Kosmetyk ten jest ze mną od dłuższego czasu po pierwsze dlatego, że maseczka jest niezwykle wydajna, a po drugie ze względu na fakt, że tak silny zabieg liftingujący wykonuję nie częściej niż raz na tydzień. Dla mnie jest to maseczka idealna, jednakże nie do ciągłego stosowania.



Maseczka zamknięta jest w typowej, ładnej tubie ze srebrną nakrętką. Ma pojemność 75 ml, gęstą, kremową konsystencję i lekko różowawy kolor. Zapach jest nieszczególny, przynajmniej mnie zupełnie nie przypadł do gustu. Na szczęście bardzo szybko po aplikacji znika, więc nie jest uciążliwy. Jak widzicie, nie każdy mój ulubieniec musi koniecznie zniewalać zapachem (chociaż takie zdecydowanie bardziej lubię). 



Maskę bardzo łatwo wsmarowuje się w skórę, wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby zaaplikować na twarz, szyję i dekolt, gdyż takie jest jej przeznaczenie. Nie powoduje podrażnień, nie szczypie i nie zasycha, dlatego pod tym względem jest doskonała. Po dziesięciu minutach resztę zmywa się tonikiem. Maska podobnie jak serum pozostawia twarz gładką, ale również lśniącą, dlatego stosuję ją zawsze na noc.



Do zalet maski należy też szereg innych cech. Nie pozostawia tłustej warstwy, bardzo ładne napina skórę, jednak bez uczucia ściągania czy nadmiernego naciągnięcia. Twarz błyskawicznie odzyskuje ładny koloryt, a także staje się wygładzona i jednocześnie sprężysta. Najbardziej widoczne efekty zauważam na szyi, a także w okolicach oczu. Jednym słowem jest to bardzo dobra maseczka dla skóry dojrzałej i potrzebującej efektywnego liftingu.



Polecam ją tylko osobom o cerze dojrzałej, która potrzebuje zastrzyku witalności. Skóra w widoczny sposób zostaje napięta i wygładzona, a także nawilżona. Mając wrażliwą i delikatną skórę, wystarczy mi taki zabieg wykonywać raz w tygodniu, a efekty są widoczne przez wiele dni. Bardzo ją lubię i naprawdę polecam, z zaznaczeniem, że jest to kosmetyk zdecydowanie bardziej profesjonalny i przeznaczony dla określonej grupy kobiet. 



Od producenta: 


Kolagenowa maska liftingująca na twarz, szyję i dekolt TOKYO LIFT
Maska skutecznie działa antyrodnikowo z naukowo oznaczoną siłą RPF* (Radical Protection Factor) - 55,1 x 1017. Zaawansowane japońskie aktywatory gwarantują wygładzenie zmarszczek i redukcję oznak zmęczenia. Proteiny ze słodkich migdałów odżywiają naskórek i zwiększają napięcie skóry, która staje się świeża, elastyczna i wypoczęta. Witamina C, zamknięta w innowacyjnych otoczkach, pobudza syntezę kolagenu, a witamina E wbudowuje się w struktury cementu międzykomórkowego naskórka ujędrniając skórę i przywracając jej odpowiednie napięcie. 



Polecana dla skóry po 30 roku życia na twarz, szyję i dekolt. Stosować 2-3 razy w tygodniu w zależności od potrzeb, rano lub wieczorem. Niewielką ilość maski nanieść na umytą skórę i pozostawić do wchłonięcia. Po upływie 8-10 minut niewchłonięty nadmiar maski zmyć odpowiednim tonikiem Cleanology.
*RPF – faktor mierzący siłę działania antyrodnikowego kremu. RPF 55,1 x 1017 oznacza, że 1g kremu neutralizuje 55,1 x 1017 aktywnych wolnych rodników.

Działanie:
  • wygładzające
  • ujędrniające
  • stymulujące produkcję kolagenu I i II
  • przeciwrodnikowe
  • odżywcze


Składniki aktywne: dynia (Hydrolyzed Cucurbita Pepo Seedcake, Pumpkin), hialuronian sodu, hydrogenated lecithin, kwercetyna (perłowiec japoński, Sophora Japonica), proteiny sojowe (Soybean Protein), proteiny ze słodkich migdałów (Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract, Sweet Almond), witamina C (Sodium Ascorbate, askorbinowy kwas), witamina E (tokoferol).

Składniki INCI: Aqua, Sorbeth-30, Lanolin, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Isononyl Isononanoate, Polysilicone-11, Sodium Polyacrylate, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Hydrolyzed Soy Protein, Hydrolyzed Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seedcake, BHA, Propylene Glycol, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Butylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Hydrogenated Lecithin, Tocopherol, Hydroxyethylcellulose, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Soy Protein, Caprylyl Glycol, Silica Dimethyl Silylate, Glyceryl Oleate, Quercetin Caprylate, Methylparaben, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Ethylparaben, Butylparaben, Hexylene Glycol, Propylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Citronellol, Linalool, Limonene, Benzyl Benzoate, CI 17200.
Pojemność: 75 ml
Cena: 75,00 zł.



A jakiego typu maseczek potrzebuje Wasza skóra?
Zapraszam do rozmowy…

sobota, 13 października 2012

Koktajlowa Maseczka Urodzinowa Bandi




Witajcie

Pocieszenia ciąg dalszy, w myśl Tagu Maliny, że październik jest miesiącem nauki systematycznego stosowania maseczek. Mimo dość dużych zakupów drogeryjnych, postanowiłam dzisiaj pokazać Wam jedną z moich ulubionych maseczek, która niestety jest już na wykończeniu, a dokupić jej już nie można. A wielka szkoda, bo produkt ten jest naprawdę znakomity i czynić cuda potrafi.

Mowa o maseczce marki BANDI pod wdzięczną nazwą: Koktajlowa Maseczka Urodzinowa. Firma wydała limitowaną edycję tego kosmetyku, a ja miałam szczęście i przyjemność, znaleźć się w gronie szczęśliwych posiadaczy tego ciekawego kosmetycznego prezentu. 
I poziomki, wyobraźcie sobie, że mój zakątek jeszcze potrafi cieszyć oko...



Koktajlowa Maseczka Urodzinowa BANDI: 


Maseczka jest przezroczystym, delikatnie i zmysłowo pachnącym żelem o działaniu zbliżonym do serum. Zamknięta jest jak większość kosmetyków marki w plastikowej buteleczce z dozownikiem i korkiem o charakterystycznym kształcie. Jeśli znacie markę wiecie, że wszystkie kosmetyki BANDI mają te specyficzne kształtne opakowania (z wyjątkiem serii, którą nazywam koronkową :)).



Maseczkę stosuje się tak jak serum – na dwie trzy godziny przed zrobieniem makijażu, i wyjściem, toteż ma ona działanie skoncentrowane. Nakładamy czekamy 15 minut i zmywamy. Aplikacja jest łatwa, chociaż żel jest zawsze ciut trudniej nakładać niż maski kremowe. Zapach jest na tyle przyjemny, że nałożenie preparatu od razu staje się przyjemnością. Po zmyciu maseczki efekty są bardzo widoczne, przynajmniej na mojej skórze, która jak wiecie jest bardzo delikatna.



Efekt pierwszy to zwężenie porów, bez jakiegokolwiek uczucia ściągnięcia, co ma dla mnie znaczenie priorytetowe. Po drugie świetne nawilżenie twarzy, co umożliwia nakładanie makijażu bez dodatkowej konieczności wklepywania kremu czy bazy. I po trzecie, efekt rozświetlenia i odżywienia twarzy, nie jako tłustej paskudnej powłoki, ale naturalnego i czystego blasku, co cenię zwłaszcza w tak szare i paskudne dni, jak dzisiejszy. Oczywiście satynowa gładkość jest tutaj pewnikiem, a dzięki temu każdy makijaż wygląda bardzo dobrze.



Taka maseczka, którą sama nazywam swoim serum naprawczym jest genialnym pomysłem dla kobiet, które mają mało czasu, albo żyją szybko i nieprzewidywalnie. Daje możliwość szybkiej regeneracji skóry i nadania jej zdrowego, ładnego wyglądu. Za to lubię ją ogromnie i jeśli tylko znowu będzie dostępna, na pewno po nią sięgnę. 



Od producenta:


Maseczka jest idealna dla każdego typu cery, doskonale usuwa objawy zmęczenia nadając skórze blasku.
Intensyfikuje oddychanie międzykomórkowe oraz ułatwia usuwanie toksyn ze skóry dzięki czemu odzyskuje ona ładny, zdrowy koloryt.
Jest to kosmetyk idealny przed imprezą, natychmiast poprawia wygląd skóry. Cera staje się bardziej promienna, gładka i wypoczęta!
Maseczka w wersji limitowanej.



Składniki INCI: Aqua, Glycerin, Propylene Glycol, Hydrolyzed Soy Protein, Carbomer, Menthol, Polysorbate 20, Trideceth-9, Ethylhexanoate triethanolamine, Parfum, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, 2(4-tert-Butylbenzyl) Propionaldehyde, Benzyl Salicylate, Citronellol, d-Limonene, Linalool, Hydroxymethyl=pentylcyclohexenecarboxaldehyde, CI 42090.
Pojemność 75 ml



I jak się Wam podoba taka inna maseczka?
Znacie już markę Bandi?
Pozdrawiam i zapraszam do rozmowy…


czwartek, 11 października 2012

Pod znakiem wody - Aqua Therapy Miraculum




Witajcie

Pogoda za oknem okropna, zimno, mokro i wieje, a człowiek ma wszystkiego dość i najchętniej wskoczyłby pod kołderkę i wstał gdzieś w okolicach marca. Ten człowiek to ja, istotka nie znosząca zimna (czyli temperatury poniżej + 20 st. C), gardząca szarością i wykazująca silne oznaki chwiejności nastroju, znacząco przechylającego się w stronę chandry. Nie jest to ani miłe, ani przyjemne, dręczę więc otoczenie swoimi kaprysami, doskonale zdając sobie sprawę, że wiele osób byłoby szczęśliwych, gdybym w ten zimowy letarg zapadła.

Otępienie już blisko, jednak skrobnąć kilka słów wypada, raz ze względu na Waszą stałą obecność (dziękuję cudnie), jak i potrzebę gimnastyki dłoni (zawsze ciut cieplej). Również silne postanowienie uczestnictwa w maseczkowym szaleństwie, zobowiązuje. I jak się zapewne domyślacie dzisiaj będzie notka o maseczce. Tym razem jedna z moich ulubionych firm, czyli Miraculum i maseczka SOS błyskawicznie nawilżająca pod wdzięczną nazwą Aqua Therapy (od razu kojarzy mi się nazwa Aqua de Vida, z ostatniego odcinka przygód słynnego Jacka). 



Maseczka z przeznaczeniem na twarz, szyję i dekolt z kwasem hialuronowym ma za zadanie wygładzenie, nadanie elastyczności i nawilżenie skóry. Przeznaczona jest do skóry: suchej, odwodnionej, zmęczonej i wrażliwej (zobaczcie, nawet wiedzą, jaką właśnie posiadam). Zamknięta jest w podwójnej saszetce o pojemności 2x6 ml. Ma konsystencję białego kremu i delikatny kremowy zapach. Cóż nie uwodzi, ale także nie odrzuca, co można potraktować jako neutralny, przyjemny zapach, o którym szybko zapominamy.



Jedna saszetka wystarcza w zupełności na dokładne pokrycie maską wyznaczonych partii ciała – sama zawsze wsmarowuję wszystko, a jak zostaje to także w łapki. Tym razem nie zostało. Po 15 minutach maseczkę trzeba usunąć płatkiem lub wklepać. Ja przecieram delikatnie tonikiem, bo nienawidzę tych resztek na twarzy. Maseczka nie szczypie, nie podrażnia, nawet nie piecze, co zaliczam na ogromny plus tego kosmetyku. Delikatna i kremowa, za co wielkie pochwały należeć się muszą :).



Skóra po aplikacji faktycznie staje się elastyczna i wygładzona, bez uczucia ściągnięcia (nienawidzę), nawilżona, ale nie tłusta. Pozostawia skórę miłą w dotyku i wyraźnie napiętą, ale absolutnie nie naciągniętą. Największy efekt zauważyłam na szyi, i bardzo mi się to spodobało. Mogę ją więc swobodnie zaliczyć do maseczek ekspresowych bardzo dobrych, którą mogę z czystym sumieniem polecić osobom potrzebującym zastrzyku nawilżenia i wygładzenia.

OD PRODUCENTA:

 

Maseczka SOS błyskawicznie nawilżająca z kwasem hialuronowym

Dzięki zawartości kwasu hialuronowego maseczka błyskawicznie i głęboko nawilża suchą skórę, odżywia ją i regeneruje. Preparat wygładza zmarszczki, poprawia jędrność i elastyczność naskórka, ma działanie łagodzące. Natychmiast po zabiegu skóra pozostaje optymalnie nawilżona i elastyczna, uzyskuje świeży i wypoczęty wygląd. Maseczka polecana jest osobom ze skórą suchą i odwodnioną, także osobom przebywającym  w klimatyzowanym pomieszczeniu.



EFEKTY STOSOWANIA:
  • optymalnie nawilżona skóra
  • aksamitnie gładka i elastyczna
  • zdrowy i atrakcyjny wygląd
Testowana dermatologicznie
Składniki (INCI): Aqua, Alcohol Denat, Dimethicone, Dimethicone Crosspolymer, Saccharide Isomerate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cyclopentasiloxane, Sodium Hyaluronate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.
Pojemność: 2x6 ml
Cena: ok. 3 zł.




Jak widzicie zdjęcia typowo deszczowe…
A jak Wasze samopoczucie?


poniedziałek, 8 października 2012

10 minut na...maseczkę




W ramach październikowej akcji MALINY (wiem, że wszyscy wiedzą, ale i tak podkreślam) zabrałam się za moje drugie podejście do pielęgnacji i maseczek. Tym razem, w obawie przed nowościami, nowinkami tudzież innymi czyhającymi na mnie pułapkami, sięgnęłam po produkt sprawdzony, przetestowany i polecany. Nie miałam dużych obaw, bowiem maseczka Soraya, o której będzie mowa to prezent, który przywędrował do mnie także od Maliny, jako niespodzianka. 



Maseczka Soraya: 10 minut na głębokie nawilżenie


Maseczka w saszetce, przeznaczona do cery odwodnionej zamknięta jest w ładnej saszetce o pojemności 2x5 ml. Ogromnie podoba mi się pomysł producentów na dzielenie saszetek, gdyż jak wiadomo zazwyczaj preparatu jest na tyle dużo, że spokojnie wystarcza na aplikację, a często nawet jest go na tyle, że możemy sami dokonać kolejnego podziału, na 2 lub nawet trzy zastosowania.

Sama mam w zwyczaju stosować grubą warstwę maski tak na twarz, jak i szyję oraz dekolt, a jak zostaje, to nawet na dłonie. Nie mam ochoty zamykać saszetek, a nienawidzę jak mi resztki zasychają na ściankach i później nie wiadomo, jak się do tego zabrać. Zawsze wydaje mi się, że już tam się coś mogło dostać z powietrzem, więc staram się wsmarować wszystko. 



Ma gęstą kremową konsystencję, o bardzo przyjemnym zapachu, charakterystycznym dla marki (zauważyliście taką zależność?). Nakłada się przyjemnie, nawet gruba warstwa ładnie się trzyma, nic nie spływa, co czasami niestety się zdarza.

Po aplikacji odczułam chwilowe delikatne pieczenie, jednak bardzo szybko ustąpiło na rzecz przyjemnego poczucia komfortu, a następnie delikatnego ściągania. Po zalecanych 10 minutach zmyłam maseczkę wacikiem, nie lubię pozostawiać jej zbyt dużo na twarzy czy wmasowywać. 



Efekty stosowania maseczki, są zgodne z opisem producenta. Twarz staje się gładka, pory ładnie zwężone, miękka i elastyczna. Jedynie na czole pozostał mi delikatny film, który musiałam zmyć tonikiem.

Efekt aplikacji widoczny jest także dzisiaj, skóra pozostała napięta i gładka, a także dobrze nawilżona. Efekt bardzo przypadł mi do gustu, mogę więc śmiało powiedzieć, że jest to bardzo dobra maseczka, nawilżająca ale również poprawiająca w sposób zauważalny stan skóry i jej napięcie.

Jeśli więc jeszcze nie miałyście okazji stosować, polecam do wypróbowania. Nie ma mowy o zaczerwienieniu, podrażnieniu czy innych nieprzewidzianych skutkach, nawet przy wrażliwej cerze. Bardzo dziękuję, za możliwość jej przetestowania i przedstawienia Wam swojej opinii. 



Od producenta:


Kremowa maseczka do cery odwodnionej
Jeśli Twoja cera odczuwa skutki zmęczenia, jest odwodniona i ma nieładny koloryt, ta kremowa maseczka zapewni jej prawdziwy zastrzyk witalności. Dzięki szybkiej poprawie nawilżenia, skóra stanie się doskonale napięta, gładka i promienna.

Kwas hialuronowy otacza skórę wilgotnym kompresem, zapewniając jej doskonałe nawodnienie oraz idealną gładkość.



Ekstrakt z fiołka pomaga dostarczyć wodę komórkom skóry i zmagazynować ją. Zwiększa także ilość kwasu hialuronowego w naskórku, dzięki czemu skóra staje się nawilżona i elastyczna.
Pojemność: 2x5 ml
Cena: ok. 2,50 zł




A jak Wasze doświadczenia z maseczkami?
Macie już swojego ulubieńca?

 

sobota, 6 października 2012

Maseczka do kosza...




Przyłączając się do akcji, którą tak ładnie rozpowszechniła MALINA, znalazłam chwilkę na urodowe S.O.S. czyli maseczkę. Miałam ogromny problem z wyborem odpowiedniego rodzaju preparatu, zazwyczaj bowiem kupuję te większe w tubkach lub w saszetkach ale swoich ulubionych marek. Okazało się jednak, że w moich osiedlowych drogeriach, ba nawet w aptece można kupić tylko te najbardziej popularne, a ja nie koniecznie za takimi przepadam.
Mój wybór padł na markę Mincer i maseczkę pod nazwą: Zabieg Regenerujący HYALURON REVITAL Storczyk i pentapeptydy (Peeling diamentowy i maseczka) oraz jako druga: Maseczka relaksująco- odżywcza FOLIC-ACID Plus 30.



Ponieważ w opakowaniu mamy zarówno peeling jak i maseczkę opakowanie jest dość duże, a zawiera 2x6 ml preparatów. Nie stosowałam zalecanego peelingu, unikam bowiem mechanicznych peelingów do twarzy na rzecz peelingów enzymatycznych, skupiłam się więc na maseczce.
Konsystencja maseczki jest kremowa, taki też jest jej kolor. Dzięki temu aplikacja jest łatwa i przyjemna. Zapach również bardzo mi się spodobał, a jak wiecie, dla mnie, jest to dość istotna kwestia. Maseczka zachowuje się jak krem, dlatego nie od razu czujemy jakiekolwiek efekty.



Już po nałożeniu maseczki poczułam nieprzyjemne pieczenie i to dość mocne, ale postanowiłam poczekać przynajmniej kilka minut. Niestety z upływem czasu dyskomfort nie ustąpił, a dodatkowo doszło uczucie ściągnięcia. Nie wytrzymałam zalecanego czasu aplikacji, wszystko dokładnie zmyłam i nałożyłam grubą warstwę kremu, aby jak najszybciej doprowadzić twarz do porządku.
Na szczęście maseczka nie podrażniła mi skóry zbyt mocno i po użyciu kremu dyskomfort ustąpił. Nie pozostały też czerwone ślady i nie pojawiła się wysypka, jednak maseczka poszła do kosza i to szybciutko. Tego typu preparatów właśnie się obawiam i każdy nowy zakup mnie przeraża.



Nigdy więcej tej maseczki nie kupię i nie polecam jej nikomu. Wiem, że mam bardzo wrażliwą twarz, jednak uczucie podrażnienia już w momencie aplikacji nie jest raczej normalne. Ładne opakowanie i bardzo przyjemny zapach to nie są zalety maseczki, od której wymagam znacznie więcej.

Od producenta:


TOTALNE NAWILŻENIE - NA DZIEŃ I NOC
Peeling diamentowy i Maseczka

Peeling diamentowy: skutecznie oczyszcza skórę i usuwa obumarły naskórek, pozwala na lepszą penetrację składników aktywnych zawartych w pozostałych preparatach. Sposób użycia: na umytą skórę twarzy i szyi nałożyć niewielką ilość preparatu, lekko ścierać kolistymi ruchami przez około 2-5 minut. Resztki peelingu zmyć ciepłą wodą. Stosować 2-3 razy w tygodniu.



Maseczka: ujędrnia i napina, dodaje blasku, przywraca piękny koloryt. Przy regularnym stosowaniu wyraźnie wygładza skłonne do wiotczenia i pojawiania się zmarszczek partie twarzy i szyi. Stosowany systematycznie wzmacnia i przedłuża działanie kremów, przez co efekt odmłodzenia jest zauważalny niemal natychmiast.



Sposób użycia: Po zabiegu peelingującym nałożyć maskę na około 15-20 minut. Zająć pozycję leżącą sprzyjającą relaksowi. Poczekać do wchłonięcia preparatu. Nadmiar maseczki usunąć płatkami kosmetycznymi, resztę spłukać letnią wodą.
Pojemność: 2x6 ml
Cena: 5,60 zł.




Jak widzicie nie zaczęłam najlepiej...
Mam nadzieję, że następne podejścia będą o wiele przyjemniejsze :)