Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą AA. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 września 2012

AA Herbaciana Róża - dla moich stópek




Cześć

Przeglądając Wasze wpisy zauważam, że coraz więcej notek traktuje o pielęgnacji stóp. Macie różne sprawdzone już kremy, dlatego pokażę Wam dzisiaj swój sposób na zadbane stópki. Jak bowiem mawiała moja mama: nie ważne co prawdziwa dama ma na głowie, ale ważne jak wygląda jej mały palec u stopy.

Moje stópki pielęgnować jest łatwo, bowiem są strasznie maleńkie. Co prawda z liliputami raczej nie mam wiele wspólnego, bliżej mi do figlarnej rasy elfów, mimo to poświęcam im uwagę i zajmuję się nimi z troską należytą. Jednym z moich ulubionych kremów do stóp jest krem AA Ciało Wrażliwe herbaciana róża (przepraszam, że na zdjęciach jest dzika róża, ale o tej porze roku herbaciane można dostać tylko w kwiaciarni, co kłóci się z rustykalnym klimatem mojego ogrodu).


AA Ciało Wrażliwe Herbaciana Róża – moja opinia


Nie pamiętam kiedy w moje łapki wpadła pierwsza tubka tego kremu, ale było to już chwilkę temu i powiem Wam, że pierwsze wrażenie było nieciekawe. I nie mogłam się do tego kremu przekonać, więc czekał na półeczce i pewnie wzdychał, ale ja udawałam, że nie słyszę. Powodem tego wszystkiego był zapach. Jak wiecie moje upodobanie do aromatów wszelakich, pięknych, ciepłych i słodkich jest ogromne, a ten nieszczęsny krem, po prostu nie zachwyca zapachem. I piszę to ze stanowczością, nie umiem bowiem nawet w najpiękniejszych słowach obejść metaforycznie tej cechy. Tak jest i koniec.



Ale przyszła kiedyś ta chwila, że się niejako przełamałam i wysmarowałam stópki. I jakież było moje zdziwienie, gdy zapach się ulotnił, a efekty mnie po prostu oczarowały. I mówię to z tym samym zachwytem, jaki odczułam po raz pierwszy. Stópki robią się gładkie i miłe, a pięty nawet bez uprzedniego peelingu czy olejowania – nawilżone, odżywione i gładkie. 



Dla tych efektów kupuję ten krem i stosuję z przyjemnością, mimo iż do zapachu nadal się nie przyzwyczaiłam. Oczywiście próbowałam innych, tych pachnących i nawet tych ze srebrem, ale powiem Wam szczerze, ten spodobał się moim stópkom i się wspaniale rozumieją odpowiadając na swoje potrzeby. A taka współpraca mnie osobiście zadowala.



Krem nie jest duży, jest to tubka o pojemności 75 ml, jest jednak ogromnie wydajny. Sama mam w zwyczaju wsmarowywać krem grubą warstwą i czekać aż się wchłonie. Układam sobie poduszki pod nogi i leżę sobie wymachując stópkami, co wygląda zabawnie, ale jednocześnie jest dla mnie chwilą wieczornego relaksu i przyjemnością dla stóp. Ponieważ samo leżenie mnie nudzi, książka w łapkę i przy okazji przenoszę się w inne wymiary. Jak wiecie to gadające pudło nazywane telewizorem, dla mnie mogłoby nie istnieć wcale.



Co jeszcze mogę powiedzieć? Mogłabym polecić, ale nie wiem czy jesteście gotowe eksperymentować. Sama uważam, że jest to jeden z lepszych kosmetyków do stóp, z zastrzeżeniem, że trzeba się po prostu przekonać. Widocznie to co dobre, nie zawsze musi zachwycać zapachem. Ciężko mi to pojąć, ale jak widać, nawet ja, robię wyjątki od własnych zasad.



Od producenta:


Herbaciana róża odżywczo-wygładzający krem do stóp
DO SKÓRY SUCHEJ
Krem, dzięki nowoczesnej formule, ma właściwości zmiękczające i nawilżające zrogowaciałą skórę stóp.

Cechy:
Testowany dermatologicznie na osobach z chorobami alergicznymi skóry.
Z hypoalergiczną kompozycją zapachową.
Nie zawiera barwników.
pH neutralne dla skóry. 



Zawiera ekstrakt z białych kwiatów róży stulistnej, jaśminu i stokrotki, który poprawia nawilżenie skóry i nadaje jej gładkość.
Mocznik przeciwdziała rogowaceniu naskórka, silnie nawilża i zmiękcza skórę.
Kwas salicylowy działa przeciwbakteryjnie i zmniejsza objawy suchości naskórka.
Undecylenian cynku zapobiega zmianom grzybiczym.

Składniki INCI: Aqua, Paraffinum Liquidum Cetearyl Alcohol, Ethylhexyl Stearate, Glycerin Ceteareth-12, Sorbitan Monostearate, Urea, Arginine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Rosa Centifolia Extract, Jasminum Officinale Extract, Bellis Perennis Extract, Zinc Undecylenate, Salicylic Acid, Allantoin Retinyl Palmitate, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, Methylisothiazolinone, PEG-35 Castrol Oil, Xanthan Gum.

Pojemność: 75 ml
Cena: ok. 9,50 zł





Znacie może tę serię kosmetyków?
Czy może wolicie pachnące kremy do stóp?
Zapraszam do rozmowy…

sobota, 8 września 2012

AA Sensitive Nature Spa Mango - sekret peelingu





Witajcie

Za moim oknem świat utonął w szarzyźnie tak okrutnej, że od samego rana, już nic mi się nie chce. Dopadł mnie stan leniwca pospolitego, na tyle skoncentrowany na nic nierobieniu, że po prostu przez ładną część ranka siedziałam i gapiłam się jak mój Figiel smacznie śpi i pochrapuje cichutko. Ale niestety obowiązki zmusiły mnie do wyrwania się z objęć słodkiej stagnacji i rzucenia w wir prawdziwego życia. I tak z ranka zrobiło się późne popołudnie...

Pijąc drugą czarną kawę (oczywiście w filiżance rozmiaru „w sam raz”) postanowiłam opisać kosmetyk, który może poprawić samopoczucie i przywołać wspomnienie lata. Mowa o (pewnie wam znanym) peelingu do ciała AA Sensitive Nature Spa Mango: sekret młodości. Tutaj zaznaczę, że jest to produkt z serii: kosmetyki ekologiczne, naturalne, do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii, a także skóry dojrzałej (stąd nazwa).

AA Sensitive Nature Spa Mango: modelujący peeling do ciała – moja opinia


Opakowanie kosmetyku to białe kartonowe pudełeczko z bardzo dokładnym opisem rodzaju i typu kosmetyku oraz jego cech ekologicznych. Od razu po zerknięciu na opis wiemy, że mamy do czynienia z preparatem, który nie zawiera parabenów, barwników, alergenów, syntetycznych barwników, alkoholu (?*), olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej, silikonów, olejków eterycznych, glikolu propylenowego oraz PEG, a opakowanie jest wykonane z ekologicznego papieru. Długaśna lista oznaczona magicznym 0% przynajmniej dla mnie brzmi zachęcająco, więc należy sięgnąć dalej.








Otwieramy magiczne zamknięcia i wyjmujemy dość pokaźnych rozmiarów plastikowy słoiczek z nakrętką (pojemność 200 ml). Od razu zapala się zielone światełko z napisem: komfort używania bez konieczności wyciskania (cóż człowiek czasami nie czuje, że mu się "krakowsko" rymuje). Pod nakrętką jest również plastikowe zabezpieczenie, a wewnątrz sam preparat, który w pierwszym momencie wywołał u mnie lekką konsternację. Na tyle peelingów, które już miałam i używałam jeszcze nigdy nie widziałam tego typu kosmetyku o takiej konsystencji i wyglądzie. Momentalnie skojarzył mi się zupełnie inny produkt, typu maski z białą glinką marki Dr Irena Eris (który nawiasem mówiąc ma bardzo zbliżoną konwencję stylistyki).



Jednak zanim zacznę się dalej rozpisywać nad konsystencją, muszę zaznaczyć, że i tak zanim myśli zaczną się formować w skojarzenia uderza w nas zapach peelingu, który jest mocny, a zarazem niezwykle ciekawy. Jak zapewne wiecie, zapach opisać jest trudno, dlatego usilnie się staram aby posługiwać się pierwszym skojarzeniem, jakie mi się nasuwa i chociaż odrobinkę może poruszyć wyobraźnię. Dlatego powiem, że wdychając ten zapach przyszedł mi na myśl krem, a zaraz później pudding ryżowy z morelami...




Osłupiałam i zgłupiałam (mąż twierdzi, że to już niemożliwe, ale kto tam słucha zrzędzenia mężczyzn), wyraźnie przecież napisano na opakowaniu: mango. Ponownie więc zaczęłam czytać opis i skład (a naprawdę zawsze byłam zdania, że czytam ze zrozumieniem) i odsapnęłam z ulgą, dowiadując się, że mamy tutaj ekstrakt z owoców moreli. Zapach jest niezwykle przyjemny i co ciekawe dopasowuje się do typu skóry. U mnie pachnie słodkawo i ciepło, a na przykład u męża świeżo i soczyście (rozumiecie, test rodzinny :)). Jest to o tyle ważna moim zdaniem informacja, że zapach bardzo długo utrzymuje się na skórze, warto więc o tym pamiętać stosując wiele pachnących kosmetyków (mieszanina różnych aromatów bywa okrutną zemstą).



Wracając do konsystencji i aplikacji. Mamy tutaj do czynienia z bardzo gęstym kremem, który musimy dość energicznie wcierać w skórę, aż do momentu zniknięcia swoistej bieli którą kosmetyk "maluje" na ciele. Jeśli uda nam się przesadzić z ilością kosmetyku możemy mieć problem, dlatego warto zacząć od naprawdę niewielkiej ilości. Wchłania się ładnie, drobinki są dość ostre, dzięki czemu idealnie oczyszczają skórę, a dodatkowo bardzo przyjemnie masują. Podsumowując jest to preparat typu: stuprocentowy peeling i masaż w jednym, bez przesady czy pomyłki w nazewnictwie.



Skóra po aplikacji i zmyciu ciepłą wodą (pięknie się zmywa, bez problemów czy pienienia) i staje się gładka, miękka i pachnąca. Efekt jest naprawdę dostrzegalny od razu, co mnie osobiście ogromnie cieszy, lubię bowiem kosmetyki, które spełniają obietnice producenta. Jednym malutkim mankamentem, który zauważyłam (ale lubię się „czepiać”) jest fakt, że ten peeling należy używać pod prysznicem, a nie w kąpieli. Wiem, że większość z Was może być zaskoczona kąpielą z peelingiem (ale te cukrowe i solne się rozpuszczają i znam osoby które tak je stosują). Woda bowiem nabiera bardzo mlecznej barwy i przestaje być przyjemnością (jeśli możecie sobie to wyobrazić).


Podsumowując mój okropnie długi monolog (dobrze że gadulstwo nie jest karalne, bo miałabym kilka wyroków i to tych dożywotnich) jest to peeling, który polecam za bardzo dobre efekty oczyszczania, ujędrniania, nawilżenia oraz nadania skórze owej miękkości, która naturalnie jest cechą tylko małych dzieci. Cudowna elastyczność i satynowa gładkość to chyba dobra rekomendacja. Osoby, które cenią kosmetyki naturalne, także powinny być zachwycone. I jeszcze ten zapach, piękny, ciepły i zmysłowo letni. Polubiłam ten peeling i jeśli będę miała okazję na pewno sięgnę także po inne produkty serii AA Nature Spa, dla własnej satysfakcji i zadowolenia mojej skóry (często słyszę jak wzdycha). I chociaż wolę peelingi typu gęstej galaretki, ten jakże inny i ciekawy produkt, naprawdę zrobił na mnie dobre wrażenie.

Od producenta:


Bogata konsystencja preparatu odżywia i regeneruje skórę, zapewniając chwile prawdziwej przyjemności. Peeling doskonale złuszcza naskórek oraz niweluje drobne niedoskonałości i przebarwienia skóry. Drobinki z łupin migdała stymulują krążenie krwi podczas masażu ciała, a organiczny ekstrakt z moreli, pochodzący z certyfikowanych upraw ekologicznych, nawilża skórę, nadając jej aksamitną miękkość. Skóra odzyskuje jędrność oraz młody i promienny wygląd. Szlachetne masła delikatnie natłuszczają skórę i chronią ją przed negatywnym działaniem promieniowania słonecznego. Subtelny zapach słodkiego mango będzie Ci towarzyszył przez cały dzień.




Kosmetyki z Serii AA Sensitive Nature SPA nie zawierają sztucznych barwników, silikonów, konserwantów ani alkoholu. Wyeliminowano z nich także substancje alergizujące. Receptury kosmetyków oparte są na wyselekcjonowanych składnikach pochodzących z certyfikowanych upraw.
Organiczny ekstrakt z moreli, pochodzący z certyfikowanych upraw ekologicznych, nawilża skórę, nadając jej aksamitną miękkość.

Skład (INCI): Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Shell Powder, Glycerin, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Alcohol, Myristyl Myristate, Octyldodecanol, Glyceryl Stearate, Glyceryl Stearate Citrate, Passiflora Incarnata Seed Oil, Parfum, Prunus Armeniaca (Apricot) Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Glyceryl Caprylate, Cucurbita Pepo Seed Extract, Citric Acid. (słowniczek)

Pojemność: 200 ml
Cena: ok. 52,00 zł
Więcej: http://www.kosmetykiaa.pl/




Dla dociekliwych:


Glycerin - 1,2,3-propanotriol, gliceryna, alkohol trójwodorotlenowy, hydrofilowa substancja nawilżająca, która ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu pełni rolę promotora przenikania, humektant, zapobiega krystalizacji (wysychaniu) masy kosmetycznej. 

Cetyl Alcohol (alkohol cetylowy) - mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, niejonowa substancja powierzchniowo czynna. Emolient tzw. tłusty, emulgator, rozpuszczalnik. Substancja będąca pochodną nasyconych kwasów tłuszczowych olejku kokosowego, uzyskiwana także w sposób syntetyczny. Wykazuje bardzo duże właściwości emulgujące i stabilizujące. Ma też pozytywne działanie na skórę: powoduje utrzymanie wody w organizmie, nie ma typowych dla alkoholi właściwości wysuszających i antybakteryjnych.

Oktylododekanol - rozgałęziony długołańcuchowy alkohol tłuszczowy, emolient. Poprawia właściwości aplikacyjne: ułatwia rozprowadzanie preparatu na skórze, stabilizuje emulsję poprzez  ochronę przed separacją składników. 





Glyceryl Stearate (stearynian glicerolu, ester kwasu stearynowego i gliceryny) - alkohol estryfikowany, z tłoczenia oleju kokosowego, słonecznikowego, emolient tzw. tłusty. Emulgator W/O, składnik umożliwiający powstanie emulsji. Substancja konsystencjotwórcza.

Glyceryl Stearate Citrate (cytrynian, stearynian glicerolu) - wielowartościowy alkohol estryfikowany z kwasu cytrynowego oraz roślinnego kwasu stearynowego. Emulgator pochodzenia roślinnego (naturalnego) do tworzenia formulacji typu O/W, nie zawiera PEG. Stosowany jest także jako środek zapachowy oraz środek zmiękczający skórę, pomaga skórze zachować odpowiedni poziom nawilżenia. Pełni także funkcję stabilizatora.

Passiflora Incarnata Seed Oil - olej z nasion pasiflory (męczennicy), zawiera ok. 85% nienasyconych kwasów tłuszczowych, w tym ok. 70% kwasu linolowego (omega-6) dzięki czemu, jest to jeden z najbardziej interesujących olejów egzotycznych.  Emolient tzw. tłusty.

Prunus Armeniaca (Apricot) Fruit Extract - ekstrakt z owoców Prunus Armeniaca czyli moreli pospolitej.

Prunus Amygdalus Dulcis Shell Powder - proszek/drobinki otrzymywany z suszonych łupin migdała (drzewo migdałowe, Prunus amygdalus var. dulcis, Rosaceae).

Cucurbita pepo Seed Extract - organiczny ekstrakt z nasion dyni zwyczajnej (Cucurbita pepo L.) , przeciwutleniacz, działa kojąco oraz wspomaga procesy naprawcze skóry. 




Jak to więc jest z tym alkoholem? I dlaczego peeling nazywa się Mango?
Macie własne doświadczenia z tą serią?
   Zapraszam do dyskusji...


czwartek, 6 września 2012

Higiena intymna pod znakiem AA Intymna Pro Fresh


Dla mnie, jako kobiety dojrzałej i świadomej higiena intymna jest bardzo ważna, tym bardziej, że nie lubię częstych wizyt u ginekologa, a dosyć często (szczególnie latem) zdarza mi się odczuwać dyskomfort. Miałam już okazję poznać wiele różnych preparatów, w tym nawet tych typowo aptecznych, szukając tego idealnego. Jedne są lepsze, inne gorsze, jak to zawsze bywa z kosmetykami…




Mam dzisiaj ochotę opowiedzieć o płynie do higieny intymnej spod znaku AA Intymna Pro Fresh. Oczywiście każda z Nas ma swoje ulubione kosmetyki związane z higieną intymną. Sama do tej pory byłam zachwycona serią Biały Jeleń, aż trafiłam właśnie na ten produkt.
Dla niektórych higiena intymna pozostaje nadal tematem wstydliwym, często nawet tabu, dlatego właśnie zamierzam napisać recenzję wnikliwą i rzetelną – tym bardziej, że akurat ten produkt jest tego naprawdę warty. Może nie będzie to recenzja popularna w sieci, jednak warto, moim skromnym zdaniem przynajmniej zerknąć.


AA Intymna Pro Fresh – opinia


Pierwsze wrażenie po wyjęciu żelu z kartonowego pudełeczka (które wyrzuciłam zanim postanowiłam napisać o nim recenzję) to ogromna estetyka. Wiadomo, iż tego typu produkty zazwyczaj zamknięte są w buteleczkach z pompką, dlatego tutaj jest podobne. Jednak butelka sprawia wrażenie niezwykle eleganckie, a tym samym niemal natychmiast budzi zaufanie. Przynajmniej ja sama tak podchodzę do tego typu wrażeń, co jest częścią procesu darzenia sympatią pewnych marek. Nie ukrywam, że produkty AA należą do grupy moich ulubieńców, dlatego z taką przyjemnością opisuję pierwsze odczucia.




Butelka jest biała, zawiera szczegółowe i ważne informacje od producenta, dodatkowo element zieleni dodaje jej owego uroku, który idealnie komponuje się ze słowem „fresh”. Pojemność buteleczki to 200 ml, czyli ilość która powinna wystarczyć na ok. 2 miesiące używania, przy tym nie wywołując wrażenia nudy (okropna przypadłość, która często powoduje, iż moja łazienka zmienia się w drogerię). Smukła pompka zapewnia komfort użytkowania, co jest istotną zaletą każdego dobrego kosmetyku (prawda?). Jest przeznaczony do codziennego użytkowania, ze wskazaniem na potrzebę odświeżenia i problem upławów. Co także istotne, jest przeznaczony dla kobiet (nareszcie uniwersalizm przestał być domeną większości kosmetyków, a panowie mogą sięgać po preparaty przeznaczone specjalnie dla nich).


Mimo iż mamy do czynienia z płynem, produkt ma bardziej konsystencję dość gęstego, bezbarwnego żelu, który nie spływa z dłoni, a tym samym jest łatwy do aplikacji. Bardzo dobrze się pieni i tym samym jest niezwykle wręcz wydajny (wystarczy jedno naciśnięcie pompki). Płyn ma bardzo świeży, przyjemny zapach, który mnie osobiście bardzo przypadł do gustu. Jest to nuta aloesu, która jednak dla mojego niezbyt wprawnego nosa, bardziej przypomina aromat cytrusów. Jednak wiadomo – zapach jest cechą tak subiektywną, że ile testów tyle wrażeń.




Efekty są bardzo zadowalające. Długo utrzymujące się wrażenie świeżości, komfort i zadowolenie. Preparat nie powoduje uczucia pieczenia, nie podrażnia, nie uczula (wyobraźcie sobie, że i takie miałam nieprzyjemność poznać). Jednym słowem jest bardzo dobry i faktycznie spełnia wszystkie obietnice producenta. Tym samym stał się moim ulubieńcem w dziedzinie higieny intymnej, po którego będę sięgać nadal z pewnością i zaufaniem. Komfort jaki mi zapewnia jest zaletą przewyższającą wszystkie inne (miło jednak, że opakowanie jest ładne i solidne, a zapach rześki i uroczo „czysty”).



Tym samym polecam Wam płyn AA Intymna Pro Fresh do codziennego użytkowania, jako produkt przetestowany i spełniający pokładane w nim nadzieje. Mając za sobą wiele testów, wiele marek i doświadczeń, mam pewność że trafiłam w dziesiątkę. Czego i Wam serdecznie życzę.

 

Od producenta:

 

Płyny do higieny intymnej z linii AA Intymna Pro to produkty wysoce specjalistyczne, ukierunkowane na najczęstsze problemy kobiet-pro problem:
- podrażnienia, stany zapalne miejsc intymnych, uczucie suchości;
- nadwrażliwość okolic intymnych, menstruacja, ciąża, kuracja antybiotykowa, obniżona odporność;
- problemy z upławami, potrzeba skutecznego odświeżenia zewnętrznych narządów płciowych.

Produkty zawierają wyjątkowo bezpieczne receptury pozbawione substancji uczulających, parabenów i barwników. Płyn do higieny intymnej zawiera substancje o działaniu silnie odświeżającym oraz przeciwbakteryjnym i przeciwgrzybicznym. Jest rekomendowany do codziennej higieny okolic intymnych, w sytuacjach gdy istnieje potrzeba wyjątkowo skutecznego i odświeżenia: po wysiłku fizycznym (siłownia, basen, fitness), po stosunku płciowym, przy problemach z upławami.


Receptura płynu zawiera czynnik aktywnie odświeżający, który neutralizuje niepożądane zapachy oraz hamuje rozwój bakterii odpowiedzialnych za ich powstawanie, dając uczucie długotrwałej świeżości przez cały dzień. Dzięki formule o pH 4 z naturalnym kwasem mlekowym (TUTAJ) i betainą (TUTAJ) płyn utrzymuje odpowiednią równowagę mikrobiologiczną miejsc intymnych, zmniejszając ryzyko infekcji i zapobiegając wysuszaniu śluzówki.  
Witamina A i D-panthenol wykazują działanie regenerujące i łagodzą podrażnienia.

Testowany dermatologicznie na osobach z chorobami alergicznymi skóry.
Z hypoalergiczną kompozycją zapachową.
Nie zawiera barwników.
Nie zawiera parabenów.





Skład (INCI): Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Undecylenamidopropyltrimonium Methosulfate, Coco-Glucoside, Triethyl Citrate, Retinyl Palmitate, Panthenol, Betaine, Glycerin, Glyceryl Oleate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Lactic Acid, Allantoin, Tetrasodium EDTA, PEG-35 Castor Oil, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Parfum.

Cena: 12 zł/200 ml.

Produkt otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie. Serdecznie dziękuję :)

Więcej: http://www.kosmetykiaa.pl























Znacie już ten produkt?
A może macie inne swoje ulubione produkty do higieny intymnej?
Przyjemnie mi będzie poznać Wasze opinie…



Z ogromną radością i uśmiechem na twarzy (od ucha do ucha) informuję, że recenzja otrzymała wyróżnienie w postaci Złotej Gwiazdki (to już moja 2) (TUTAJ)




Ogromnie dziękuję (na pewno wyfigluję koziołka :) )