Witajcie
Tak jak obiecałam, tak czynię,
opowiem więc o peelingu Delia z serii Dairy Fun o zapachu carmel-apple,
nazywanym już dość powszechnie „krówką”. Osobom niewtajemniczonym należy się
słowo wyjaśnienia – otóż „krówka” pochodzi od opakowania, a nie od zapachu
kosmetyku, który uwierzcie na słowo (albo powąchajcie, przy najbliższej
sposobności) z karmelem tudzież słynną krówką – cukierkiem, ma bardzo niewiele wspólnego.
Peeling zamknięty jest w owym
słynnym, nieziemskim i prześlicznym pudełku, któremu tak bardzo nie mogłam się oprzeć,
i w sumie nadal napatrzeć się nie mogę. Pojemność opakowania z peelingiem jest
mniejsza niż soli do kąpieli (clik) i wynosi 300 g. Jak sami widzicie, jest go więcej
niż masła (co miałam okazję zobaczyć na jednym z blogów). Co jest jednak
ciekawe, w sklepie nie za bardzo mamy możliwość powąchania tego cudeńka, bowiem
opakowanie jest tak zmyślnie obwinięte czarną izolacyjną taśmą, że tego wcale
nie widać. Jakbyście zobaczyli, jak usiłowałam dobrać się do tego słoiczka, to
na pewno tarzanie ze śmiechu byłoby jedynie wstępem do totalnego wyśmiania
moich zdolności manualnych. Ale przecież nie chciałam zniszczyć ani słoiczka,
ani zamknięcia, a tej taśmy naprawdę nie widać!
Tutaj właśnie pojawia się
potrzeba posiadania męża. W moim wypadku, ta potrzeba jest jasna i klarowna,
bowiem jestem totalnym antytalentem w sprawach manualnych, mąż zatem jest
niezwykle potrzebnym sprzętem domowym. Więc po otworzeniu tego cuda przez
wprawne ręce mojego męża i obdarzenia mnie godnym politowania spojrzeniem,
mogłam tam w końcu spojrzeć.
Co zobaczyłam – najwspanialszy i
najcudowniej pachnący sorbet. Na szczęście długo czytałam etykietki tego
cudeńka i z pełną mocą zrozumiałam komunikat producenta (cytuję: „Nie spożywać!”).
Czasami naprawdę można się totalnie pomylić. Nawet „gałki” są zrobione tak
apetycznie, że… – przecież sami widzicie (przynajmniej starałam się to
pokazać).
Peelnig ma bardzo gęstą
konsystencję, a ja takie uwielbiam. Niestety za paznokcie wejdzie, ale
peelingom wybaczam, są to bowiem moje ukochane kosmetyki do ciała. Drobinek
ścierających ma masę, jest więc dość ostry, ale za to wspaniale myje. Nie pieni
się zbytnio, jednak duża zawartość olejku pozwala łatwo rozprowadzać preparat
po skórze.
Efekty są cudowne, skóra gładka,
miękka, dość mocno pokryta warstwą olejku i cudownie pachnąca. Po wytarciu
ręcznikiem, nie mamy jednak tłustej skóry, tylko jedwabną, gładką i miękką (tak
jak po używaniu olejków na mokro). Ten peeling ma wszystko co kocham, a w
dodatku ma świetną cenę. Kosztuje ok. 20 zł – moim zdaniem wcale nie za dużo,
biorąc pod uwagę, że za te same cechy pokochałam Salco au Naturell, który
kosztuje ok. 35 zł/250 ml i jest zdecydowanie trudniej dostępny.
Tutaj cena idzie zdecydowanie z
wydajnością, peeling jest bowiem bardzo gęsty, wystarczy więc wziąć odrobinkę i
z wodą rozetrzeć na ciele. I ten zapach, który mnie po prostu urzeka, nie mogę
się nim przestać zachwycać, jest dla mnie po prostu fascynująco-czarujący. I
bardzo długo utrzymuje się na skórze, może mnie więc zniewalać przez cały
dzień. Pozwalam. Wiem, że nie wszyscy
lubią słodkawe i mocne nuty, ale firma oferuje też inne warianty zapachowe. Każdy
powinien znaleźć coś, co mu będzie się podobało, tak jak mnie karmelowe jabłko.
A Wy macie swoje ulubione
peelingi?
Może znacie inne warianty
zapachowe tej serii?
Zapraszam do miłej rozmowy…
Mój ulubiony pilling jest z Fermony , ale to Twoje opakowanie jest rzeczywiście genialne.
OdpowiedzUsuń:):) "Krówka rządzi" :)
UsuńDokładnie : ))) Potem opakowanie można wykorzystać np. na cukierki krówki : ))) Co do pillingu to jest cukrowy z pomarańczą , ale w dobie kryzysu : ) polecam Ci mój własny sposób od lat - miska a w niej - oliwka dla dzieci ( lub olej lniany ) + kawa zmielona ( lub bez - to zależy czy chcesz potem myć prysznic : ) + cukier ! Pocierasz, pocierasz, pocierasz a potem zmywasz zimną i ciepłą wodą na przemian. Będziesz mi dziękować jutro : )))) Buźka .
UsuńDziękuję, nigdy się jeszcze nie skusiłam na domowy, ale tyle jestem w stanie zrobić. Dla poprawy nastroju, a mam naprawdę paskudny...
UsuńZamierzam zrobić peeling domowej roboty ;)
OdpowiedzUsuńJa jednak lubię najpierw wypróbować produkt kupując saszetki czy próbki a dopiero później kupić pełnowymiarowy produkt ;) no o ile się sprawdzi
A ja nie robię - co już niestety mówiłam...
UsuńOd sierpnia mam peeling-masaż z Perfecta antycellulitowy, ale taki też sobie sprawię:)
OdpowiedzUsuńZ Dax kocham marcepanowy :) I tak zamyka się moja lista 3 the best :)
UsuńJestem na końcówce peelingu z Yoskine (pisałam o nim u mnie, pewnie pamiętasz), ale już na mnie czeka kilka innych... Może Nuxe? Trochę się boję, bo ma duże chyba "drobinki", a nie bardzo za nimi przepadam. Zobaczę, dam znać jak się zdecyduję. (jestem szczęściara, bo mogę wybierać!)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Szczęściara, muszę się poprawić w wybieraniu, tylko jak to pogodzić z tuczem portfela?
UsuńMarta, co Ci tak szybko ucieka?:)
UsuńWiesz jaki jest mój ulubiony :) Ale czuję, że krówka będzie następna w kolei. Ba, ja to WIEM! W których drogeriach najłatwiej je dostać? Bo jakoś peelingu nie widziałam do tej pory (aczkolwiek jeszcze nie szukałam).
OdpowiedzUsuńSą raczej ogólnodostępne, sama kupowałam w dr. Natura :)
Usuńi znów kusząca krówka;D
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś z tej serii chyba proszek do kąpieli :) też genialny !
OdpowiedzUsuńMuszę gdzieś znaleźć, ale najpierw utuczę portfel, bo anoreksja niezdrowa jest...
UsuńJa już do końca miesiąca zero zakupów.. Kupiłam dzisiaj buty na jesień takie na koturnie i koniec :D Portfel woła dość.. :)
Usuń
OdpowiedzUsuńależ oczywiście,że trzeba korzystać:)
Tak też czynię, ale dzisiaj stosuję patentowy system polecony. Zobaczymy co narozrabiam :)
Usuńjuż czuję ten zapach ach:)))
OdpowiedzUsuńTak, naprawdę jest nieziemsko słodki :)
UsuńJa się ostatnio zachwycam Charming Rose, ale niestety nie ma tak wspaniałego opakowania ;) A szkoda.
OdpowiedzUsuńI właśnie tu jest 'pies pogrzebany', moja pasja do opakowań...
Usuńbranoc:)
OdpowiedzUsuńJeszcze siedzę, ale już chyba niedługo :)
UsuńPA PA...
Koniecznie muszę go mieć ! Miałam kiedyś coś tej firmy aa wiem mleko do kąpieli takie pudrowe czekoladowe - fajne było :)
OdpowiedzUsuńO proszę i jeszcze mleko, to się nazywa pełen asortyment :)
UsuńMój ulubiony:)
OdpowiedzUsuńO to się zgadzamy :)
UsuńPóki co ja też nie, więc poleży w szafce...
OdpowiedzUsuńI grzecznie poczeka :)
UsuńPrzepiękne są opakowania kosmetyków z tej serii. Uwielbiam je :) Mam masło do ciała karmelizowane jabłko, ale jeszcze leży nieużywane, czeka na swoją kolej. A peeling wydaje się być interesujący, choć ceny tych kosmetyków, zapewne ze względu na opakowania, są bardzo wygórowane. Uwielbiam słodkie zapachy, więc zapewne kiedyś szarpnę się i na ten peeling :)
OdpowiedzUsuńAle są wydajne i warte swojej ceny :)
Usuńwyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńSą naprawdę bombowe :)
UsuńZawsze mnie kusi swoim rewelacyjnym wyglądem - ten słoik jest bardzo uroczy, a wspaniały peeling, to już tylko dodatek :) Żartuje - całość bosko wygląda - świetna notka Martusiu :)
OdpowiedzUsuńDzięki, buziaki :)
Usuńten peeling wygląda cudownie! :) uwielbiam takie gęste peelingi, chyba będę musiała się za nim rozejrzeć, bo zapowiada się bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest godny uwagi i polecania :)
UsuńKocham peelingi i ten też chętnie bym wypróbowała, choc nie lubię tego typu opakowań :)
OdpowiedzUsuńPachnie nieziemsko, a ja akurat jestem opakowaniem zachwycona :)
Usuń