poniedziałek, 28 stycznia 2013

Konkurs Walentynkowy - luksus po francusku...

Witajcie

Wracam do świata po chorobach, szpitalach, zastrzykach, niemal z tamtego świata. Chyba będę jeszcze bardziej uduchowiona, bo przyznaję - na szaleństwa jeszcze nie mam siły. Kto za mną tęsknił???
Dzisiaj będzie tylko krótka notatka, ale mam nadzieję dla Was bardzo ciekawa.

 

Ogłaszam KONKURS WALENTYNKOWY pod patronatem MONOI MANUFACTURE OF SPA & WELLNESS z marką Koalane :)

 

Do wygrania 2 nagrody: Baume hawai oraz Huile frangipannier Koalane. Nagrodzone zostaną 2 (dwie) najciekawsze odpowiedzi.

 

 ZASADY:
1. Konkurs dotyczy osób będących obserwatorami mojego bloga.
2. Konkurs rozpoczyna się w dniu 28 stycznia i trwa do 14 lutego 2013 roku.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w dniu 14 lutego 2013 roku (Walentynki).
4. Odpowiedzi proszę wpisywać w komentarzach pod artykułem.
5. Miło mi będzie jeśli zechcecie pomóc mi zareklamować konkurs na swoich blogach.

WZÓR ODPOWIEDZI:
Obserwuję jako:
adres e-mail:
Notka, banerek, etc.: TAK/NIE:
Odpowiedź:……………

Odpowiedz na pytanie: Za co kochasz kosmetyki naturalne?

WIĘCEJ O NAGRODACH:

Baume Hawai Koalane - baume (masło) do masażu twarzy i ciała z kokosem. Posiada wyjątkowe właściwości nawilżające, odżywcze i wygładzające skórę. Znakomity antyoksydant o działaniu przeciwrodnikowym i przeciwzmarszczkowym. Dzięki kokosowi posiada właściwości rozjaśniające przebarwienia, jest niezbędnym dodatkiem do pielęgnacji skóry trądzikowej i łojotokowej. Działa regenerująco i odprężająco uwodząc niebiańskim zapachem. Wpływa na układ krążenia, rozluźnia, uspokaja oddech, działa cudownie jako afrodyzjak. Wyszczupla :)
WIĘCEJ: czytaj recenzja (TUTAJ)


Huile de massage senteur frangipannier – olej frangipannier  Koalane - olej do masażu twarzy i ciała o zapachu kwiatu frangipannier. Olej przeznaczony do każdego typu skóry o silnym działaniu nawilżającym pozostawia ją jedwabistą, wygładzoną i pełną blasku. Zawiera witaminę A, E, B6, flawonoidy i lecytynę wykazując działanie przeciwstarzeniowe. Olej arganowy bogaty w skwalan i nienasycone kwasy tłuszczowe intensywnie wspomaga gospodarkę hydrolipidową skóry, uzupełnia ilość ceramidów, wykazując działanie przeciw wolnym rodnikom. Dzięki zapachowi frangipannier działa niezwykle na zmysły. Koi nutą wanilii, cytryny i migdała. To silny zastrzyk energii i witalności. Niezwykły bukiet zapachowy odczuwalny jest rano i wieczorem.
WIĘCEJ: czytaj recenzja (TUTAJ)

Seria  luksusowych, naturalnych kosmetyków francuskich do pielęgnacji  twarzy i ciała na oleju arganowym w  rytuale  Koalane: „Piękno i wewnętrzny spokój z frangipannier” zdobyła Srebrną Pieczęć 2012 r. 
Na kosmetykach Koalane pracuje Instytut SPA w Hotelu GOŁĘBIEWSKI w WIŚLE.

Wybrane produkty Koalane będą dostępne na stronie http://www.monoi.com.pl/ do sprzedaży właśnie od 14 lutego, jako bestsselery MONOI MANUFACTURE OF SPA & WELLNESS.

WAŻNE LINKI:

 

Serdecznie zapraszam do zabawy :) 

wtorek, 15 stycznia 2013

Wyniki konkursu - nagrody dla...

Witajcie
Czas na ogłoszenie wyników mojego zimowo-urodzinowego konkursu. Do wygrania był zestaw kosmetyków TAHE Miracle Treatment ufundowanych przez firmę SILOG Sp. z.o.o.


Uniwersalny program stworzony na podstawie produktu MIRACLE TREATMENT – po to by sprostać potrzebom każdego rodzaju włosów, nawet tych cienkich farbowanych i naturalnych, a nawet tych z tendencją do przetłuszczania się. Wzbogacony aktywną czystą keratyną i roślinnymi komórkami macierzystymi odmładza strukturę włosa w niesamowity niedostępny nigdzie indziej sposób. A w połączeniu z szamponami i maską z serii Tahe BOTANIC umożliwia wykonanie programu dla wyjątkowego wykończenia usługi w salonie. Pozwala także na wykonanie programu w warunkach domowych nie wpływając na zwiększenie kosztów pielęgnacji stosowanej przez klientki między wizytami u fryzjera.

Nagrodę otrzymuje:

Esy, floresy, fantasmagorie


Nagroda pocieszenia powędruje do:

Angeliki Wojtasik



Bardzo proszę o przesłanie danych osobowych na mój adres @. Czekam do dnia 20 stycznia.

Wszystkich pozdrawiam szeptem z zacisza łóżeczka...


wtorek, 8 stycznia 2013

Wszystko w kształcie butów...

Jestem chora...


Zupełnie nietypowo, niczym ogłoszenie parafialne, ale niestety choroba trzyma mnie mocno i nie jestem w stanie myśleć, pisać czy nawet czytać. Przepraszam za moją chwilową niedyspozycję, postaram się nadrabiać zaległości na Waszych blogach. Niebawem...

Pocieszycielem są książki, mój ukochany i zawsze śmieszny Pirat oraz hektolitry herbatek lub kawka z kapinką dobrego koniaczku (rum się skończył...). 

Nessi - wiosna 2013


Polecam także nowość, która pojawiła się w sieci - Nessi - backstage z sesji zdjęciowej "Lady in the city" wiosna 2013:



Kocham buty Nessi i już nie mogę się doczekać wiosennej kolekcji...

A pamiętacie jesienne botki? Przyznam, że je uwielbiam, za stylistykę i wygodę.
Dla tych, co nie mieli okazji, recenzje znajdziecie tutaj:
1. KOLEKCJA JESIENNA: RECENZJA
2. KOLEKCJA LETNIA: RECENZJA

Mam nadzieję, że wiosenna będzie równie urocza :)














Konkurs zimowy



Przypominam też, że macie ostatnią szansę na udział w moim ZIMOWYM KONKURSIE. Zapraszam, jeśli ktoś jeszcze ma ochotę na nagrodę główną lub pocieszenia :) Do wygrania zestaw TAHE termonawilżający system idealny do wszystkich typów włosów pozwalający na wypełnienie struktur międzykomórkowych w 3 stopniach o wartości 123 zł.

KONKURS ZIMOWY: TUTAJ

Oddam wszystko za sprawdzony przepis na miksturę łagodzącą duszenie i wstrętny kaszel...
Albo innego sprawdzonego pocieszyciela...
Może mieć kształt butów :)


sobota, 5 stycznia 2013

Piękno włosów farbowanych - Subrina Professional




Witajcie

Marka profesjonalnych kosmetyków fryzjerskich Subrina Professional gości na moim blogu już po raz kolejny, a przedstawianie kolejnych produktów staje się dla mnie coraz większą przyjemnością. Bowiem nie tylko stosowanie dobrych kosmetyków może być przyjemne, pisanie o nich także należy do czynności, które sprawiają radość.

Wielokrotnie już podkreślałam, że pielęgnacja włosów stała się moją swoistą „obsesją”, dlatego tak miło jest mi poznawać i testować dobrej jakości produkty, które w sposób znaczący wpływają na kondycję moich włosów, a tym samym sprawiają, że na mojej liście produktów ulubionych znajduje się coraz więcej kosmetyków Subrina. 



Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć kilka słów o szamponie i odżywce Subrina Natrisence Home Care z linii Colour, czyli produktach przeznaczonych do pielęgnacji włosów farbowanych. Jak wiadomo, włosy farbowane są swoiście inne od naturalnych, stąd wymagają opieki szczególnej. Tak dla podkreślenia ich blasku i nadanego koloru, jak również zapewnienia im regeneracji, nawilżenia i ochrony.

Pierwsze na co zwracamy uwagę, to opakowanie produktów. Do tej pory mieliście okazję zobaczyć opakowania czarne z eleganckim i ciekawym koronkowym deseniem, jednak tutaj mamy do czynienia z opakowaniami soczyście zielonymi, wesołymi, które także bardzo przypadły mi do gustu. Opakowania są plastikowe, estetyczne, z dobrymi zamknięciami i mają pojemność 200 ml.



Szampon (Colour Shampoo) to ciekawie spłaszczona buteleczka z korkiem, łatwo otwierana, a jednocześnie solidna – nie ma więc obawy przed wylaniem produktu (czego naprawdę nienawidzę). Poręczna i łatwa w użytkowaniu, zapewnia komfort, a jednocześnie zajmuje niewiele miejsca.

Szampon ma gęstą konsystencję, która sprawia że jest niezwykle wydajny i tym samym wystarczy zaledwie odrobina, do dokładnego umycia nawet długich włosów. Ma kolor perlisto-biały (jedwabisty) i niezwykle przyjemny migdałowy zapach. Właśnie ten aromat sprawia, że tak bardzo przyjemne staje się używanie tych produktów. Dla mnie jest to jeden z najprzyjemniejszych zapachów, tym bardziej że pozostaje on na włosach, otulając je swoim zmysłowym i przyjemnym ciepłem.



Dzięki swojej konsystencji bardzo miękko rozkłada się na włosach, dobrze pieni, a jednocześnie nie plącze i nie wysusza włosów przy myciu. Bywają szampony, które doprowadzają mnie niemal do płaczu, tutaj jednak mycie jest tak przyjemne, jak nakładanie odżywki – od razu pod palcami czujemy sprężystość i wygładzenie. Takie mycie to prawdziwe SPA dla włosów.

Włosy po myciu stają się przyjemnie miękkie, ale sprężyste (nie ma mowy o oklapnięciu), a jednocześnie niezwykle lśniące. Składniki szamponu w sposób efektowny podkreślają pigmentację i nadają fryzurze zdrowego blasku, który podkreśla piękno ich koloru. Dodatkowo kolor nie zmywa się tak szybko, jak w przypadku innych rodzajów szamponów, dzięki czemu możemy się nim cieszyć zdecydowanie dłużej (i nie męczyć włosów tak częstym farbowaniem). 



Jest to szampon, który zadowoli każdą farbowaną głowę. Jest ogromnie wydajny, pięknie pachnie i sprawia, że włosy wyglądają lśniąco i jedwabiście oraz zdrowo. Szampon nie przetłuszcza włosów, nie powoduje swędzenia skóry głowy, nie ma też właściwości wysuszających. Może być stosowany często, co także jest jego zaletą.

Drugim produktem serii jest odżywka (Colour Conditioner), zamknięta w spłaszczonej buteleczce stojącej na korku. Zamknięcie jest solidne, a jednocześnie precyzyjne – dlatego używanie jest łatwe i satysfakcjonujące. Duży otworek w korku umożliwia precyzyjne dozowanie kosmetyku, a jednocześnie nie zatyka się i nie oblepia (na pewno wiecie jakie to jest nieprzyjemne).



Odżywka ma konsystencję jedwabistego, białego budyniu, który bardzo łatwo rozprowadza się na włosach. Sama używam dość dużo odżywki wcierając ją na całej długości włosów, jednak produkt jest tak zwarty, a jednocześnie wydajny, dlatego wystarczy naprawdę niewiele, aby pokryć włosy. Ta cecha urzekła mnie ogromnie.

Zapach odżywki jest równie przyjemny, słodko-migdałowy i nieco mocniejszy niż szamponu. Dla mnie rewelacyjny – co już wcześniej podkreślałam. Nie jest to aromat mdły, dlatego myślę, że wielu osobom bardzo przypadnie do gustu. 

Odżywka nadaje włosom miękkość i jedwabistość, a jednocześnie wpływa na ich elastyczność. Włosy stają się sprężyste i gładkie, a jednocześnie bardzo błyszczące. Jest to jednak bardzo ładny efekt, pozbawiony sztuczności wosków czy brylantyny, a naturalnie wydobywający refleksy, zauważalne tak w świetle naturalnym, jak i sztucznym. 



Maska mimo swojej gęstości jest niezwykle delikatna i nie powoduje obciążania włosów, a wręcz przeciwnie, sprawia iż stają się lekkie i elastyczne, ale nie „sianowate”. Właśnie za to najbardziej cenię profesjonalne kosmetyki do włosów – sprawiają, że włosy wyglądają zdrowo i pięknie, a jednocześnie bardzo naturalnie. 

Odżywka jest dopełnieniem pielęgnacji, która jest idealnym rozwiązaniem dla włosów farbowanych. Sama zauważyłam znaczną różnicę w trwałości koloru, a jednocześnie poprawie ich kondycji. Przy moich rubinowych loczkach, dodatkowe wesołe błyszczące refleksy wyglądają pięknie – a przecież trwa karnawał, więc odrobina profesjonalizmu jest jak najbardziej wskazana.

Subrina to marka, która z każdym produktem, zaskakuje mnie coraz bardziej pozytywnie. Nie ukrywam, że cenię jakość i efekty, a tutaj otrzymuję i jedno i drugie. To marka, którą naprawdę warto poznać – i polubić, bowiem włosy to ozdoba każdej głowy.



Od producenta:


Subrina Colour to produkty do włosów farbowanych, pielęgnacja która chroni i regeneruje włosy farbowane, przedłuża życie koloru oraz zapewnia piękny połysk.
EKSTRAKT Z MIGDAŁÓW wygładza i regeneruje uszkodzone włosy. Oprócz tego pielęgnuje włosy i skórę głowy oraz zapobiega łamaniu się włosów.
KERATYNA przenika do wnętrza włosa, gdzie dodatkowo wzmacnia wiązania keratynowe. Znacząco poprawia strukturę włosów oraz zapewnia im połysk, elastyczność i ułatwia rozczesywanie. Jest uzyskiwana z naturalnych włókien i jest identyczna z keratyną włosów, dlatego też łatwiej się z nimi łączy. Poprawia strukturę włosów, włosy są bardziej elastyczne, łatwiej się rozczesują i mają lepszy połysk.
Szampon, cena: 24,90 zł
Odżywka, cena: 27,90 zł.



Obecnie Subrina jest rodziną kosmetyków, która zawiera produkty do pielęgnacji włosów i skóry głowy, produkty intensywnie koloryzujące, które nadają włosom lśniący blask oraz serię produktów do pielęgnacji ciała. Jest ona rozpoznawalną marką z wieloletnią tradycją oraz doświadczeniem, zainspirowaną również przez młodzieżowy styl i oryginalność. Subrina nie tylko podąża za trendami, ale też wdraża i rozwija nowe produkty zgodnie z życzeniem i wymaganiami konsumentów, gdyż wie co jest dla nich najlepsze. Jest też bardzo dynamiczna, gdyż przez swoją różnorodność potrafi się przystosować do wielu potrzeb klientów.

Subrina dba i rozpieszcza. Odżywia włosy i ciało oraz koi zmysły. Jest przeznaczona zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. 

RECENZJE PRODUKTÓW SUBRINA:
Subrina - blask i piękno Twoich włosów... (clik)

Loki, koki i impresje, czyli stylizacja z marką Subrina (clik)

Używacie podobnych produktów do pielęgnacji?
Zapraszam do rozmowy…


czwartek, 3 stycznia 2013

Epona - polskie dermokosmetyki




Witajcie

Dzisiaj goszczą u mnie kosmetyki naturalne marki Epona, które przypuszczam niektórym z Was powinny być znane. Są to dermokosmetyki oparte na składniku niezwykłym, a mianowicie mleku klaczy, które uznawane jest za prawdziwy i naturalny, przyjazny skórze kosmetyk o wielu ciekawych właściwościach. Warto też podkreślić, że są to kosmetyki polskie, które można kupić zarówno w sklepach internetowych, jak również stacjonarnych.

Kosmetyki Epona zaintrygowały mnie od pierwszej przeczytanej wzmianki na ich temat, dlatego ogromnie byłam zainteresowana ich poznaniem. Przyciągnęła mnie do nich zarówno filozofia marki, jak również uwzględnienie w ofercie produktów do cery wrażliwej i problemowej. Przez kilka tygodni zapoznawałam się z działaniem kremu nawilżającego Epona Skin & Body Care oraz balsamu do skóry wrażliwej i problemowej Epona Skin & Body Care



Balsam do skóry wrażliwej i problemowej Epona Skin & Body Care o pojemności 150 ml zamknięty jest w białej plastikowej buteleczce z dozownikiem. Estetyka opakowania jest niezwykle ciekawa, wyraźne brązowe i pomarańczowe elementy ładnie wyróżniają się na białym tle. Dodatkową cechą wyróżniającą jest plastikowe zabezpieczenie dozownika oraz przezroczysta solidna nakrętka.

Balsam dodatkowo zapakowany jest w kartonowe pudełeczko, również utrzymane w eleganckiej estetyce, na którym producent dokładnie i wyraźnie określił cechy produktu. Czcionka jest duża i widoczna, co zdecydowanie ułatwia zapoznanie się z informacjami, jak również ze składem kosmetyku. A ten jak sami możecie zobaczyć, jest niezwykle atrakcyjny.



Sam balsam ma kolor biały i bardzo delikatną konsystencję mleczka. Dzięki temu niezwykle łatwo się rozprowadza i jest niemal natychmiast wchłaniany przez skórę. Jest to jeden z bardzo niewielu balsamów, który ma zdolność tak szybkiego działania. Co więcej nie pozostawia na skórze tłustej warstwy, tylko idealnie miękką i gładką skórę.

Dzięki tym cechom jest dla mnie niezwykle przyjemnym kosmetykiem, lubię bowiem wszelkie delikatne i lekkie konsystencje, nie wymagające długiego wmasowywania. Skóra faktycznie nabiera sprężystości i gładkości. Balsam ma też działanie nawilżające, jednak moja skóra jest tak sucha, że muszę go używać kilka razy dziennie, aby nadać jej faktycznie zdrowy i ładny wygląd. 



Dzięki swojej lekkości i delikatności balsam ma działanie kojące i łagodzące, nie podrażnia i nie uczula, a tym samym jest idealny dla skóry problematycznej. Można go stosować po kąpieli oraz na skórę zupełnie suchą – u mnie takie działanie sprawdza się najlepiej. Jest też bardzo wydajny, co przy częstym stosowaniu jest zaletą.

Jako dermokosmetyk nie posiada żadnego mocno wyczuwalnego zapachu i nie doszukuję się w nim ukrytej nuty orzechowej, którą pachnie typowe, naturalne mleko klaczy. Jest to więc kosmetyk przeznaczony faktycznie dla skóry alergicznej, wrażliwej i problemowej. 



Zachwyca mnie jego delikatność, jednak zaznaczam, zgodnie z opisem producenta, że przy skórze bardzo suchej, należy stosować go wielokrotnie w ciągu dnia. Zimą jest to nieco kłopotliwe, ale na pewno idealnie będzie się sprawdzało w cieplejsze dni, kiedy łatwiej jest dbać o skórę.   

Od producenta:

 
Balsam do skóry wrażliwej i problemowej
Do serii kosmetyków ekologicznych Epona Skin & Body Care zalicza się balsam do skóry wrażliwej i problemowej. Przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji. Zawartość wielu substancji aktywnych: oleju ze słodkich migdałów, oleju z awokado, skwalanu roślinnego, trójglicerydu kwasu kaprylowego i kaprynowego oraz naturalnej witaminy E w połączeniu z mlekiem klaczy zwalcza stany zapalne i nadwrażliwość. Skóra wygląda zdrowo i jest aksamitna w dotyku, ponieważ balsam działa kojąco i łagodząco, jednocześnie wygładza i nawilża.



Składniki (INCI): Aqua, Equae Lac, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond Oil), Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Sorbitan Stearate (and) Sucrose Cocoate, Squalene, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Lactic Acid, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol.
Zawartość składników naturalnych: 99,2%.
Produkt przebadany dermatologicznie i alergologicznie. Nie testowany na zwierzętach.




Drugim z produktów marki Epona, który miałam przyjemność poznać to krem nawilżający do każdego rodzaju cery Skin & Body Care. Buteleczka równie elegancka i przyjemna dla oka jak balsam, tylko mniejsza (o pojemności 50 ml) jest wygodna w użyciu, a dozownik tak dobrany, aby nie zużywać zbyt wiele kremu na raz. Dla mnie cecha istotna – i bardzo praktyczna.



Pudełeczko kartonowe i ulotka z dokładnym opisem kosmetyku to ukłon producenta w stronę konsumentów, którzy są zainteresowani nie tylko ładną estetyką, ale także bardziej szczegółowymi informacjami. Dla mnie zaleta na tyle ważna, że podkreślam ją z całą stanowczością i premedytacją (lubię wiedzieć, co stosuję :)).



Krem ma również biały kolor, jednak jego konsystencja jest zdecydowanie bardziej treściwa (niż balsamu) i jednocześnie nieco bardziej tłustawa. Pozostawia też delikatną warstewkę na skórze, ale nie tłustą i świecącą, ale ochronną, którą można wyczuć w dotyku. Tym samym krem wchłania się dobrze, ale wymaga dokładnego wmasowania (co jest także korzystne dla cery).

Jest to jednak krem kojący, który nie zapycha porów, nie powoduje ściągnięcia skóry i nie podrażnia. Ma działanie mocno napinające i ujędrniające oraz nawilżające i powinien być stosowany rano i wieczorem. Sprawdza się bardzo dobrze jako krem dzienny, baza pod makijaż i ochrona, jednak jako krem na noc, jest dla mnie ciut zbyt delikatny. Ale to już wina mojego wieku, a nie produktu (niestety).



Polecam ten krem wszystkim, jednak z ukierunkowaniem na cerę suchą i mieszaną. Tutaj na pewno sprawdzi się znakomicie, jako kosmetyk zarówno pielęgnacyjny, jak i kojący. Nie wiem, jak będzie się sprawował przy cerach tłustych – nie potrafię tego stwierdzić, nie mając możliwości takiego poznania.

Krem nie ma zapachu, jest delikatny, a zarazem dość treściwy (i przy tym wydajny), sprawdza się także w warunkach zimowych, co jest jego kolejną zaletą. Jest kosmetykiem, który naprawdę warto poznać, zwłaszcza przy problemach z doborem dobrego kremu o właściwościach nawilżających i wygładzających.   



Od producenta:

 
Krem nawilżający do każdego rodzaju cery
Krem nawilżający do każdego rodzaju cery z serii Epona Skin & Body Care może być z powodzeniem używany przez kobiety o różnej charakterystyce skóry. Podobnie jak pozostałe polskie kosmetyki naturalne z naszej oferty zawiera wiele substancji aktywnych: olej ze słodkich migdałów, olej z awokado, olej z orzeszków macadamia, naturalną witaminę E oraz oczywiście mleko klaczy. Dzięki lekkiej konsystencji i niezwykłemu składowi doskonale nawilża, matuje cerę i poprawia jej koloryt. Skóra staje się gładka i odzyskuje zdrowy, piękny wygląd.



Składniki (INCI): Aqua, Equae Lac, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond Oil), Macadamia Ternifolia Seed Oil, Sorbitan Stearate (and) Sucrose Cocoate, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Squalene, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Lactic Acid, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol.
Zawartość składników naturalnych: 99,2%.
Produkt przebadany dermatologicznie i alergologicznie. Nie testowany na zwierzętach.



Epona to celtycka bogini koni, opiekunka rodziny, uosobienie obfitości i płodności. To zapowiedź żyzności i urodzaju. Kobieta utożsamiana z klaczą, matka karmiąca swoje źrebię. To niedoceniane, niezwykle bogate w składniki odżywcze, mineralne i ciała odpornościowe mleko, stało się dla mnie inspiracją do stworzenia pierwszej, polskiej serii kosmetyków naturalnych.

Nadrzędnym celem firmy Epona Cosmetics jest kreowanie produktów pielęgnacyjnych dla kobiet, mężczyzn i dzieci na bazie składników naturalnych, z poszanowaniem otaczającego nas środowiska i pełną odpowiedzialnością dla następnych pokoleń, tak aby i one w przyszłości mogły się cieszyć z obfitości natury.
W dobie wszechobecnej industrializacji i coraz większej ilości alergii skórnych kosmetyki naturalne firmy Epona mają pomóc nam w przywróceniu utraconej równowagi, ukoić nasze zmysły i ciało oraz dodać energii i odporności na kolejne dni i lata.

Mleko klaczy zawiera białka (albuminy i globuliny, wśród nich laktoferynę i lizozym, które mają silne działanie antybakteryjne), aminokwasy i peptydy, nienasycone kwasy tłuszczowe (linolowy, linolenowy, arachidonowy), laktozę, witaminę A oraz wszystkie witaminy z grupy B, D, E i C. Jest także bogate w enzymy, substancje mineralne oraz marko i mikro elementy.
Mleko klaczy bardzo korzystnie wpływa na zdrowie i urodę. Wzmacnia odporność, działając przy tym antybakteryjnie i antywirusowo. Oczyszcza organizm od wewnątrz z różnego rodzaju toksyn, wspomaga leczenie migren i wrzodów żołądka, zapobiega zapaleniom. Opóźnia proces starzenia się skóry, znakomicie stymuluje rozwój komórek. Co jednak stanowi o jego największej wartości? Nigdy nie powoduje żadnych efektów ubocznych, a jego słodki, lekko orzechowy zapach, przywodzi na myśl bezpieczne dzieciństwo i bliskość mamy. 

Produkty Epona nie zawierają olejów mineralnych i ich pochodnych, parabenów, silikonów, składników na bazie tlenku etylenu, składników zawierających siarczany, glikolu polietylenowego, ftalanów, donorów formaldehydu, syntetycznych barwników, kompozycji zapachowych.
Kosmetyki naturalne Epona można już nabyć w wybranych sklepach internetowych oraz sklepach stacjonarnych.

Macie własne doświadczenia z marką Epona?
A może znacie inne podobne dermokosmetyki?
Zapraszam do rozmowy...


środa, 2 stycznia 2013

Marta w kuchni - sosy Kikkoman




Witajcie

Nowy Rok zastał mnie zakichaną i zasmarkaną i niestety wcale nie zapowiada się, aby to wstrętne choróbsko chciało mnie szybko opuścić. Chyba jej u mnie dobrze, chociaż sama staram się jak mogę, aby nareszcie znalazła sobie innego nosiciela. Postępem jest natomiast fakt, że udało mi się po niemal dwóch tygodniach wstać z łóżka…

Przywitam Was kulinarnie, chciałam bowiem napisać kilka słów o dwóch sosach, które ostatnio pomagają mi być dobrą kucharką, a tym samym stały się moimi przyjaciółmi, i to tymi, których bardzo się ceni. Już wiecie, że moje umiejętności w kuchni są raczej marne, a gotuję nie tyle z pasji i chęci eksperymentowania, ile z potrzeby i konieczności dnia codziennego (nie da się żyć powietrzem). Dlatego cenię potrawy proste i szybkie, a jednocześnie smaczne i sycące.

Mając na głowie dwóch mężczyzn, którzy są typowymi przedstawicielami kuchni mięsnej i dobrze doprawionej, muszę swoją kreatywność kierować ku daniom, które w ich mniemaniu są najlepsze. Stąd na pierwszym planie niemal zawsze znajdziecie u mnie mięso. Mogę jedynie pozazdrościć tym gospodyniom, które mogą sobie pozwolić na przewagę dań jarskich czy nawet wegetariańskich – u mnie byłaby rewolucja, bunt i głośne narzekanie, zakończone zapewne obiadem na telefon.  

Stąd ogromnie się ucieszyłam z możliwości wprowadzenia do swojej kuchni sosów marki Kikkoman, czyli naturalnego sosu sojowego oraz sosu-marynaty Teriyaki. Od razu muszę zaznaczyć, że do tej pory stosowałam sos sojowy sporadycznie, do potraw chińskich, natomiast marynaty robiłam według „babcinych” receptur, zajmujących dość dużo czasu. A przy moich niezbyt imponujących zdolnościach, efekty bywały różne. 

Kikkoman sos sojowy 
Marka Kikkoman wychodząc naprzeciw oczekiwaniom konsumentów już od ponad 300 lat tworzy naturalne japońskie sosy sojowe, które po dziś dzień cieszą się niesłabnącą popularnością również w krajach europejskich. Sosy sojowe Kikkoman to produkty w pełni naturalne, powstające z niemodyfikowanej genetycznie soi. 



Ich produkcja przebiega zgodnie z tradycją: bez dodatków wspomagających zapach oraz smak. Powstają w wyniku naturalnej fermentacji soi, ziaren pszenicy, wody i soli z drożdżami. W odróżnieniu do chińskich sosów sojowych dostępnych na rynku polskim nie zawierają żadnych dodatków chemicznych.



Ta niezastąpiona przyprawa kuchni azjatyckiej podkreśli walory smakowe każdego dania, nie tłumiąc aromatu poszczególnych składników. Jest idealnym dodatkiem wzbogacającym i uwydatniającym smak: zup, sałat, dressingów, marynat, dipów oraz potraw smażonych i duszonych. Świetnie komponuje się z mięsem, rybami i warzywami. 
 
 
 
Eksperymenty kuchenne z sosem sojowym rozpoczęłam od próby wyeliminowania innej, nagminnie u mnie w domu stosowanej przyprawy w płynie. I muszę Wam powiedzieć, że udało się znakomicie i w ten sposób sos sojowy zaczął pojawiać się na stole tak często, jak tylko można sobie zażyczyć. Stał się ulubionym dodatkiem do dań smażonych i gotowanych, głównie z dodatkiem mięsa i grzybów, a także kapusty i cebuli. Zaczęłam doprawiać nim zupy i sosy, a nawet już gotowe dania, celem nadania ostatecznej nuty smakowej, a także koloru.




Początkowo sos sojowy stał się dodatkiem do gołąbków i pierogów, by stopniowo stać się miłym akcentem dla krokietów i naleśników z pieczarkami i kolejno zup grzybowych i sosów mięsnych. Codzienna kuchnia, nie jest u mnie wyszukana, tym bardziej, że zima nie sprzyja obfitości warzyw (niestety), jednak dobrze doprawione danie – każde, może smakować wspaniale. 



Przypuszczam, że prawie wszyscy znacie sos sojowy, dlatego z przyjemnością namawiam Was właśnie na sos marki Kikkoman, tak dla wzmocnienia walorów smakowych, jak i dla najwyższej jakości wyrażonej najbardziej naturalnym składem i recepturą. Bez dodatków i wzmacniaczy – sama w sobie ma genialny smak, uniwersalny i łagodny, a jednocześnie charakterystyczny aromat i kolor. 


Dzisiaj jest to przyprawa, która zajmuje jedno z najważniejszych miejsc w mojej kuchni, a jak już podkreślałam, lubię potrawy aromatyczne i smacznie doprawione. Naturalny sos sojowy może zastąpić wiele innych przypraw, wystarczy tylko pobawić się w umiejętne dobieranie smaków…

SKŁAD: woda, ziarno soi, pszenica, sól




Kikkoman sos-marynata Teriyaki
Drugim sosem, który sobie upodobałam jest sos-marynata Teriyaki. Jest to przyprawa, mieszanka naturalnie ważonego sosu sojowego, wina, cukru, octu i przypraw. Jest idealny jako marynata lub zaprawa do wszelkiego rodzaju potraw z grilla, pieczonego mięsa, ryb oraz drobiu. Niska zawartość cukru sprawia, iż jest doskonały do glizowania mięsa, ryb i warzyw oraz jako dip do mięs, ryb i drobiu. 



Teriyaki sprawdza się u mnie głównie, jako marynata do mięs, dzięki której potrawy nabierają charakterystycznej soczystości, głębi smaku i kruchości. Mieszam marynatę z innymi dodatkami, jak miód, musztarda czy mieszanka ziół, otrzymując w ten sposób własne receptury. Jednak najważniejsze jest to, że jest to przepis zawsze udany i szybki. 



Kilka łyżek tej japońskiej marynaty ułatwia nie tylko przygotowanie smacznego obiadu, ale umożliwia szybkie gotowanie, a do tego otrzymanie mięsa soczystego i kruchego. Wszystkie gospodynie wiedzą, jak ważny jest to etap, sama mam teraz porównanie i jestem zachwycona. Nie muszę myśleć nad proporcjami – dodaję marynatę do woreczka z mięsem i mogę wyczarować danie z dowolnymi dodatkami.



Sos-marynata może być także dodawany przy smażeniu czy grillowaniu (niestety pogoda nie sprzyja takim eksperymentom). Komponuje się idealnie z jabłkami i żurawiną, kapustą czy grzybami, jest po prostu uniwersalny, a jednocześnie genialny. Nie muszę już godzinami dusić mięsa w większych kawałkach (a takie lubię najbardziej), teraz przygotowuję obiad zdecydowanie szybciej i precyzyjniej.

  

Próbowałam również dodawać sos Teriyaki do mięsa smażonego na patelni (chociaż taki sposób przygotowywania obiadów jest u mnie niezbyt częsty). Również sprawdza się idealnie i tak naprawdę, już chciałabym rozpocząć sezon grillowy, by móc wypróbować marynowanie szaszłyków i udek, które zazwyczaj robię w marynacie miodowej. 



Na pewno jeszcze nie jedna butelka tej marynaty zostanie u mnie przetestowana, teraz rodzi się w mojej głowie wiele nowych i ciekawych pomysłów, których jeszcze nie zdążyłam przygotować i przedstawić. Mam jednak nadzieję, że te kilka zdjęć jest w stanie unaocznić Wam zastosowanie tych przypraw, które chwalę i polecam, sama będąc pod ich urokiem. Kto wie, może jeszcze nauczę się gotować...



Na pewno jeszcze nie poznałam wszystkich zastosowań sosu-marynaty, ale mając go pod ręką na pewno będę dalej eksperymentować z innymi rodzajami mięs i warzyw. I to ze świadomością, że można ułatwić sobie codzienność, tak prostymi sposobami.
Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do poznania tej przyprawy i życzyć smacznego…


Develey Polska – jest wyłącznym dystrybutorem firmy Kikkoman w Polsce.



A może macie własne doświadczenia z sosami Kikkoman?